-

Alfatool : Nie ma czasu na nudę drogi przyjacielu. Układam mozaikę z podejrzanych zdarzeń, strzępków dawnych ksiąg... (B. M. - List do Aleksandrii II)

Czy jest suchy chleb dla skowronków? - "Wojna domowa"

 

Ks. Rafał Krakowiak, „Don Paddington”, Status ontologiczny skowronków. Kościół w popkulturze, popkultura w Kościele

W pierwszym tekście dotyczącym książki księdza Rafała pozwoliłem sobie na postawienie tezy, że skuteczny przekaz pop, bo jego i Kościoła ta książka najbardziej dotyczy, nie może być beznadziejny (w sensie pozbawiony nadziei). Powód jest prosty, tych, którzy lubią się nurzać w brei beznadziei sięgając w tym celu po przekaz pop, jest moim zdaniem w społeczeństwie niewielu, a pośród chrześcijan nie powinno być ich prawie wcale, bowiem nadzieja jest cnotą fundamentalną naszego Kościoła. Twierdziłem również, że choć popkultura jest programowo nasączana złem, to kompletny brak pierwiastków dobra, czyni ją niestrawną dla odbiorcy, stąd programowe ocieplanie wizerunków fabularnych kryminalistów, morderców, a nawet kanibali.

Oczywiście w efekcie sączenia tak skrojonego pop przekazu, bezwiednie wpadamy w pułapkę sympatyzowania ze złem albo z tak zwanym mniejszym złem, choć przecież zło uosabiane przez dajmy na to Leona z „Leona zawodowca”, czy Hannibala Lectera z „Milczenia owiec”, trudno nazwać z punktu widzenia etyki, złem małym.

Oprócz popkulturowych manipulacji przypominających próbę oświetlenia ciemności moralnych bagien płonącą zapałką, po to, byśmy za jej błyskiem podążyli niczym stado milczących owieczek, ksiądz Rafał przytoczył również przykład działań dużo bardziej subtelnych.

Jako jeden z przykładów popkulturowej perfidii wymienia ksiądz Rafał dobrze nam znany serial „Wojna domowa”. Mało kto wie, że serial ów miał na etacie „konsultanta pedagogicznego”, który dbał o dyskretny wydźwięk całości polegającej między innymi na tym, że serial pokazywał wszystkich bohaterów jako odklejonych od Boga i od Kościoła, a owa transcendentna nieskalaność, podawana była w przeddzień rocznicy tysiąclecia chrztu Polski.

O scenariuszu serialu, zbudowanym na czytelnych opozycjach, Don Paddington napisał tak:

”- młodzi dobrze, starzy źle;

- bunt przeciwko naturalnym autorytetom (Bóg, rodzice, szkoła) dobrze, uległość wobec tych autorytetów źle;

- Ying Yang dobrze, wiara w Boga źle,

- joga dobrze, chrześcijańska modlitwa źle;

Oczywiście w subtelnej propagandzie nie jest tak, że „to co źle”, jest wprost jako złe określane. Najczęściej (…) owo, „to co źle” (źle z punktu widzenia liberalnej formuły) jest zamilczane i uznawane za mało ważne, albo wręcz nie istniejące”.

Jak widzimy, pojawia się tu kolejna popkulturowa zależność. Jeśli istnieje prawdopodobieństwo, że atrakcyjność jogi albo Ying Yang na tle religii, Boga i modlitwy może wypaść choć trochę nieprzekonująco lub fałszywie, to lepiej takowych zestawień unikać.

Ksiądz Rafał pisząc o „Wojnie domowej” pokusił się o takie podsumowanie:

„Cóż, do propagandy topornej Kościół jest przyzwyczajony i jakoś sobie z nią radzi. Natomiast co do propagandy w wersji subtelnej… Ona, wykorzystująca współczesną popkulturę, jest dla nas czymś w zasadzie nowym. Dopiero zaczynamy obserwować skutki jej długoletniego oddziaływania. I nie mamy pomysłu jak sobie z nią radzić. Ja też nie mam takiego pomysłu. No bo co? Mam nawoływać do tego, by nie oglądać „Wojny domowej”, czy innych tego rodzaju produkcji? Niektórzy to robią, tyle tylko, że jedynym efektem (zakorzenionym zresztą w popkulturze) ich gorliwości jest rozbujanie emocji i darmowa reklama dla tych, przeciwko którym występują. Jedyne co mi przychodzi do głowy i co ma pewnie sens (o ile towarzyszy mi pan Metoda od Ducha Świętego), to być w swej postawie podobnym do człowieka granego przez Jaremę Stępowskiego, który chyba w każdym odcinku „Wojny domowej” dobijał się do mieszkań bohaterów serialu i pytał, czy mają suchy chleb dla konia. Chleba zazwyczaj nie było, co nie zniechęcało zbieracza. Wielokrotnie, cierpliwie, z wielkim samozaparciem, nie zważając na to, że go lekceważą, a może nawet się zeń śmieją, pytał o karmę dla swojego zwierzęcia.

Myślę, że w starciu z interesująca nas propagandą, taka właśnie postawa jest potrzebna Kościołowi: nieustannie, cierpliwie, trzymając się swej nauki, nie zawracając sobie głowy tzw. „współczesnością” i nie przejmując się lekceważącymi uśmieszkami – pytać o chrześcijańską wiarę obecną/nieobecną w ludzkich sercach, oraz tę wiarę promować”.

Ja oczywiście postulat cierpliwości i nieustępliwości akceptuję i ten gość grany przez Jaremę Stępowskiego, rzeczywiście taką postawą się wykazywał. Tyle, że moim zdaniem był to upór tępy i w mojej ocenie z jakąkolwiek metodą duchową niewiele mający wspólnego.

Pozwólcie, że zaproponuję Wam zupełnie odmienne odczytanie tej postaci. Byłoby dobrze, gdybyśmy sobie przypomnieli te fragmenty „Wojny domowej”, w których zbieracz chleba się pojawia. Ot choćby tu:

https://www.facebook.com/tvpvod/videos/wojna-domowa/1529127620977593/

Widzimy gościa w berecie, z aktówką, często z papierosem za uchem, który dobija się do wszystkich domostw i dopytuje się o suchy chleb. Gość wprawdzie zaopatrzony w twarz sympatyczną i ten koń, którego reprezentuje, też (przynajmniej w teorii) powinien w ludziach budzić troskę. No ale jaki jest koń - każdy wie, a jeśli nawet nie wie i nie widzi, to się domyśla. Może dlatego mimo uporu, aktówka bereciarza pozostaje pusta, bo wszyscy (bardzo różnie argumentując) mówią, że chleba nie ma. Możemy się jedynie domyślać, że są tacy, co suchy chleb mają i dają, bowiem inaczej, szkapa którą gość żywi, dawno by z głodu padła.

A teraz moje pobożne życzenie, połączone z pobożnożyczeniową interpretacją.

Tak sobie dumam, że gdyby kiedyś, daj Boże, jedno z moich wnucząt podrastając zapytało, o co chodzi z tym panem i z tym chlebem w „Wojnie domowej”, to opowiedziałbym mu o tym, że niegdyś chleb darzono ogromnym poszanowaniem; że kreślono na nim znak krzyża, zanim go pokrojono, że witano nim znamienitych gości, że witano nim nowożeńców, i że spożywano go do końca i nigdy nie wyrzucano. Pisano o tym nawet piękne wiersze:

„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla darów nieba,

Tęskno mi, Panie”.

Więc, to że pan z berecikiem, aktówką i papierosem za uchem dobija się i pyta o suchy chleb, jest po trosze pytaniem o to, czy w tym domu/mieszkaniu chleb się szanuje. To, że wszystkie próby pozyskania chleba, kończyły się fiaskiem, można potraktować jako opowieść o więzi wszystkich, bezskutecznie o chleb nagabywanych, więzi z wielką, głęboko zakorzenioną i ważną tradycją. Sympatyczne oblicze Stempowskiego obleczone w atrybuty beretki, aktówki i taniego papierocha wetkniętego za ucho, aż krzyczą podobieństwem do tego, co starano się nam przedstawić jako „socjalizm z ludzką twarzą”, na którego straży tkwili „konsultanci pedagogiczni”, samozwańczy eksperci i dmuchane autorytety. Raz, jeden raz, scenarzyści „Wojny domowej” przeniesionej na pola popkultury, postawili postać w beretce oko w oko z prawdą:

„- Ja zbieram suchy chleb dla konia.

- Jak to, dla konia?

- Bo ja karmię konia suchym chlebem.

- Panie, kto to słyszał, żeby tak chleb marnować! Nie wie pan czym się karmi konia?

Zbieracz w berecie, z aktówką pod pachą, kręci głową dając znak, że nie wie.

- Owsem, panie, owsem! – mówi babcia.

Gdy starsza pani zamyka drzwi, Stempowski wkłada palec do ust a po chwili, tymże palcem ponownie dzwoni do drzwi.

- Czym proszę pani?

- Owsem – odpowiada babcia.

- Owsem ?… pierwszy raz słyszę…”.

Zbieracz suchego chleba okazuje się w tej scenie nieukiem, cywilizacyjnym odszczepieńcem, by nie rzec oderwanym od rzeczywistości kretynem.

A teraz pora na chwilę prawdy. Gdyby gość szukający suchego chleba zapukał do mnie jakiś czas temu dostałby go i to całkiem sporo. Teraz już nie. Zapytacie co się zmieniło? Na pewno zmieniłem się ja, ale dużo bardziej kupowany przeze mnie chleb. Kilka lat temu w pobliżu otworzono niewielką rzemieślniczą piekarnię. Wypieki są drogie, ale zachowują się jak dawne pieczywo. Są smaczne przez dni trzy i cztery, a chleb z owsianką, nawet sześć dni po zakupie. Kupujemy mniej, jemy aż do ostatniej kromki i do ostatniego okrucha słodkiej kruszonki z przepysznej chałki. Dla stada saren, które przychodziły do niedawna żywić się pod nasz płot suchym chlebem nie zostaje dziś nic. Przyznaję, że to gospodarzenie chlebem nie jest rzeczą łatwą. Zdarza się nawet, że czasami go zabraknie i że od czasu do czasu pojawia się prośba, by koniecznie pamiętać o kupnie chleba. Istota zmiany tkwi więc w tym, że stał się on ponownie czymś nieco nieoczywistym, o czym jak w modlitwie, trzeba czasem pamiętać a czasem poprosić.

Wróćmy jednak do „Wojny domowej” prowadzonej o suchy chleb dla konia. Znając już nieco nawigatorskie towarzystwo, myślę że moja interpretacja postaci granej przez Stępowskiego Wam się spodobała i kto wie, czy ktoś nie uraczy nią kiedyś swoich własnych potomków.

W tym właśnie momencie, dochodzimy do całkiem smacznie upieczonej konstatacji. Nawet na czymś programowo wyjałowionym i ogałacanym z tradycyjnych wartości przez sztaby „konsultantów pedagogicznych” da się zbudować zupełnie sensowną opowieść, która żywiąc się suchą i zleżałą treścią potrafi nakarmić naszą wyobraźnię, naszą duszę, czymś świeżym i ożywczym.

To właśnie odwojowywanie treści, narracji i opowieści jest istotą wojny o przekaz. Tylko wtedy, gdy nasza opowieść o „Wojnie domowej” okaże się żywsza i prawdziwsza, bardziej dotykająca naszego ducha, będziemy mogli marzyć o prawdziwym w niej zwycięstwie.

 

P. S. Oczywiście, musimy liczyć się z faktem, że „naga rzeczywistość” będzie stawiać nam nielichy opór:

„Kultowy tekst Jaremy Stępowskiego „Czy jest suchy chleb? Dla konia”, Jerzy Gruza zaczerpnął przebywając u jednej ze swoich kochanek. Ich spotkanie zakłócił dzwonek do drzwi i kobieta myślała, że wrócił jej mąż. Tymczasem za drzwiami stał człowiek, który powiedział: „Przepraszam, zbieram suchy chleb dla konia”.

 

 



tagi: propaganda  przekaz  wojna domowa  popkultura  serial  chleb  skowronki  suchy chleb dla konia  junosza stępowski 

Alfatool
12 sierpnia 2024 12:57
70     2316    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Adriano @Alfatool
12 sierpnia 2024 15:04

Tak sobie dumam, że gdyby kiedyś, daj Boże, jedno z moich wnucząt podrastając zapytało, o co chodzi z tym panem i z tym chlebem w „Wojnie domowej”, to opowiedziałbym mu o tym, że niegdyś chleb darzono ogromnym poszanowaniem; że kreślono na nim znak krzyża, zanim go pokrojono, że witano nim znamienitych gości, że witano nim nowożeńców, i że spożywano go do końca i nigdy nie wyrzucano...

Drzewiej to nawet, jak czytałem ,chleba nie wolno było traktować nożem a go po prostu rwano na kęsy.

No a gości weselnych to u mnie zawsze wita się chlebem do dziś.I nowożency całują go z uszanowaniem zanim przekroczą próg domu weselnego.Czasem panu młodemu nie przychodzi to łatwo,bo  w dzisieszych czasach panna młoda (nadmiar węglowodanów) nie zawsze ma "kibić wysmukła ,pierś powabną i łabędzia szyję" a przez próg przenieść trzeba lubą. :)

zaloguj się by móc komentować

pike @Alfatool
12 sierpnia 2024 15:57

Pisano I śpiewano :

Moja piosnka Autor: CYPRIAN KAMIL NORWID

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla darów Nieba....

Tęskno mi, Panie...

Do kraju tego, gdzie winą jest dużą

Popsować gniazdo na gruszy bocianie,

Bo wszystkim służą...

Tęskno mi, Panie...

Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony

Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,

"Bądź pochwalony!"

Tęskno mi, Panie...

Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,

Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,

Równie niewinnej...

Tęskno mi, Panie...

Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,

Do tych, co mają tak za tak - nie za nie,

Bez światło-cienia...

Tęskno mi, Panie...

No ale kto miał możliwości poradzić sobie z wierszami Norwida jak nie on:

https://www.youtube.com/watch?v=ppT7HVt8hZs

Do Norwida to go Młynarski namówił...

 

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Alfatool
12 sierpnia 2024 16:19

Jeśli dobrze pamiętam, to ten człowiek nie zbierał tego chleba  dla konia, ale w innym celu, który sam zdradził.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Trzy-Krainy 12 sierpnia 2024 16:19
12 sierpnia 2024 17:19

W którym odcinku "Wojny Domowej" można się tego dowiedzieć. Z tego materiału co zalinkował kolega Alfatool pan zbiera jedynie to co się mieści do teczki i cukier w kostkach.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Adriano 12 sierpnia 2024 15:04
12 sierpnia 2024 17:20

Jak to mówią: 

Chleb w drodze nie ciąży...

Chyba, że chlebek w zaawansowanej...

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @pike 12 sierpnia 2024 15:57
12 sierpnia 2024 17:24

Nie wiedziałem o tym Młynarskim. To akurat ten kawałek popkultury, który śmiało można przypominać młodzieży. 

zaloguj się by móc komentować


orjan @Alfatool
12 sierpnia 2024 17:37

Ja tego Stępowskiego odbierałem inaczej. Najpierw opowiem, że pierwszy raz przecztawszy w gazetowym programie TV, że będzie jakaś "Wojna domowa", to pomyślałem, że to będzie film, najogólniej, batalistyczny. Nie wiem, czy tak skuszony zacząłem oglądać już od pierwszego odcinka, ale na każdy następny już czekałem.

Film czywiście, jak to u Gruzy, pełen jest dowcipnych sytuacji, ale - tu moja recenzja klipu ze Stempowskim - bez tego klipu film byłby po prostu zręcznym produkcyjniakiem. Pod każdym względem był apoteozą tzw. małej (gomułkowskiej) stabilizacji. Modele rodziny, stosunki domowe, siermiężny, ale już dostatek, żadnej polityki, a nawet egzystencjalizmu. I nie byłobyco oglądać, gdyby na to nie nałożono konfliktu pokoleń też dopasowanego do małej stabilizacji. Ile razy Paweł ostatecznie zbuntował się? Ani raz. Sprzeczne sprawy pokoleniowe nie prowadzą do konfliktów, ale do rodzinnych manewrów aż znajdą jakiś konsensus. Aż zostają oswojone.

Na to wszystko, w krytycznym momencie, gdy już potrzebne jest odprężenie, wchodzi Stempowski upozowany na Marsjanina i ma jakieś marsjańskie potrzeby. A to tak naprawdę puka prawdziwy (wówczas) świat. Ten, jak to nazywam, klip jest po prostu genialnym kontrapunktem wewnątrz filmu. Robi więcej niż świetna gra pozostałych świetnych przecież aktorów.

Dostrzegajac ten moment jestem skłonny uznać, iż don Paddington jako autor "Skowronków" doskonale wychwycił, iż prawdziwy świat ciągle puka do drzwi. W wielu drzwiach może wyglądać na gościa z innej planety. Zależy dokąd mieszkańcy za tymi drzwiami odlecieli. Mimo wszystko, Stempowski z tą jego teczką i beretem przyjmowany jest uprzejmie. Czy mógłby na uprzejmość liczyć w dzisiejszym Jagodnie, lub w Wilanowie?

Na marginesie od owsa jako podstawy jego paszy koń tylko zwariuje. W mieście mieszkały wtedy jeszcze całkiem liczne konie, a do pastwisk w mieście daleko.

zaloguj się by móc komentować

Adriano @Alfatool
12 sierpnia 2024 17:40

Kurcze szkoda mi tego Leona.On mi się kojarzy ze św. Dyzmą.Właściwie to pierwszy  święty kanonizowany  bez żadnych ale.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @Alfatool
12 sierpnia 2024 17:54

Bardzo mi się spodobało opowiadanie i konstatacja "Wojna domowa " w/s" Wojna domowa w Polsce" naszego gospodarza G.Maciejewskiego...(Jestem w trakcie czytania).

"Wojna domowa" gdzie J.Stępowski był charakterystyczną postacią zakończyła się na 15 -tym .....odcinku. Twardogłowym działaczom partyjnym nie podobał się ten serial...a były to lata 60-te i taka ciekawostka ;jak niesie wieść w jednym z ostatnich odcinków :

"sąsiadka Pawła, grana przez Alinę Janowską uczy psa siusiania na gazetę zamiast na podłogę. Pech chciał, że była to partyjna "Kultura", kierowana przez jednego z głównych ideologów PZPR " No cóż żywot serialu musiał być zakończony...

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @orjan 12 sierpnia 2024 17:37
12 sierpnia 2024 18:21

Ja też to wlaśnie tak zapamiętałem, a teraz sobie dla pewności przypomniałem, bo serial dostepny jest w Internecie. Stępowski nie jest (jak można by pomyśleć) dorożkarzem, ale zbiera na cel jak najbardziej związany z końmi. .

A ta pouczająca go babcia (Wanda Łuczycka) w ogóle poucza wszystkich na każdy temat tonem nie znoszacym sprzeciwu. Namiętnie czyta gazety (widzimy ją m.in. z "Polityką") i ksiązki popularno-naukowe (Pajew i Szyszakow "Podstawy nauki o wszechświecie"), skąd czerpie mnóstwo niepotrzebnej wiedzy, ktorą się dzieli, czy ktoś chce, czy nie chce. O tym owsie też raczej nie wie z doświadczenia, bo jest bibliotekarką z Ciechanowa. ;) Powoluje się na osiągnięcia nauki radzieckiej i domaga się, by jej wnuk "nie zostawał w tyle za swoją epoką". Powiedziałbym: jedyna antypatyczna postać w serialu, gdyby nie to, że potraktowana została raczej z dobroduszną ironią niz zgryźliwością. W każdym razie, koniec jej wizyty (wizytacji raczej) rodzina przyjmuje z widoczną ulgą.

Jeśli chodzi o wątek jogi, to naprawdę nie dopatrywałbym się w tym propagandy nauk Wschodu. Książka o jodze trafia do rąk Anuli (Elzbieta Góralczyk) przypadkiem, wyciągnięta z paczki makulatury. Paweł (Krzysztof Musiał-Janczar) poznał kiedyś autora, "polskiego jogina" i zaprasza go w imieniu Anuli i jej ciotki Ireny (Alina Janowska) do ich mieszkania. Jogina gra Łazuka, co od razu "ustawia" tę postać. Oczywiście nasz jogin woli kiełbasę i kieliszeczek od przygotowanych specjalnie dla niego wegetariańskich zakąsek, gada jakieś dyrdymały, a po godzinie lekcji asan wystawia gospodyni rachuneczek na 118 zł (po 59 od osoby). Skonfundowana Irena płaci i wymawia sie od od kolejnych lekcji. Książka o jodze trafia z powrotem na makulaturę.

W ogóle wszyscy w tym serialu są przy wszystkich swoich śmiesznostkach dobrymi, poczciwymi ludźmi, a bunt nastolatka wyraża się co najwyżej w niechęci do chodzenia po szkole w kapciach. Nawet pomiędzy Anulą i Pawłem w pełni wieku dojrzewania nie kroi się nic wykraczającego poza nastoletnią przyjaźń, bez cienia zainteresowania tym, czym tak naprawde nastolatki w każdej epoce interesują się aż za bardzo. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @orjan 12 sierpnia 2024 17:37
12 sierpnia 2024 18:21

Ja oglądając pierwszy raz też byłem rozczarowany tematyką, bo też czekałem na filn wojenny.

Co do "chebowojażera" to jest on rzeczywiscie fabularnym czy inaczej popkulturowym majstersztykiem, bo Stępowskiego pamiętamy głównie z tej roli.

Konie to wrażliwe pokarmowo stworzenia, kiedyś ktoś mi tłumaczył, że suchy chleb to nie jest dobry pomysł na ich żywienie. Tyle, że chleb (jak dobrze wiemy bardzo się zmienił. Ten pakowany w folię i szybko pleśnieje. W "naszej" piekarni torebki sa tylko papierowe.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @orjan 12 sierpnia 2024 17:37
12 sierpnia 2024 18:22

Dzisisj najuprzejmiejszym tekstem w Warszawie byłoby "nie zawracaj mi d****y gościu" albo "co?" I po powtórnej prośbie drzwi lub domofon by się zamknęły. 

Mógłby co najwyżej nakleic ulotkę na klatce schodowej, tak, jak czynią ci od zbiórek odzieży....:).

Dziś z kontrapunktami jest cieńko. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @orjan 12 sierpnia 2024 17:37
12 sierpnia 2024 18:24

A co do ksiązki Paddingtona, to chodzi mi ona cały czas po głowie, więc pewnie niektóre wątki jeszcze tu porozstrząsamy.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @jan-niezbendny 12 sierpnia 2024 18:21
12 sierpnia 2024 18:25

Ale chodziło o to, aby ludziska usłyszeli tylko, że jest coś takiego jak yoga i sie z nią oswoili. Nuc na chama. Diabeł też nie ciśnie pokus na chama. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @BTWSelena 12 sierpnia 2024 17:54
12 sierpnia 2024 18:27

No proszę, mimo konsultacji pedagogicznej dało się jednak co nieco "kulturalnie" przemycić.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @BTWSelena 12 sierpnia 2024 17:54
12 sierpnia 2024 18:31

Ta książka Coryllusa to właśnie popkulturowa rękawica rzucona stęchłym formatom i przez niesamowite ilustracje i przez "odkręcony" sposób pisania o wykletych.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 12 sierpnia 2024 18:21
12 sierpnia 2024 18:41

Czyli to co pisał ksiądz Rafał. Jest tak sympatycznie, że czujemy się w tym świecie wypłukanym z netafizyki bardzo dobrze.

Pytanie retoryczne brzmi liu widzów wyrzuciło bez czytania ksiązkę o jodze na makulaturę, a ilu po nią siegnęło?

zaloguj się by móc komentować

chlor @Alfatool
12 sierpnia 2024 18:41

Z popkulturą telewizyjną miałem do czynienia odkąd rodzice kupili telewizor, czyli gdzieś od 1963 roku. Czyli sporo widziałem. Mogę stwierdzić, że co najmnej do połowy epoki Gierka była w TV zasada całkowitego zamilczenia Kościoła. Jeden z ówczesnych propagandystów wspominał, że nawet ataki dziennikarzy na Kościół były niedozwolone, bo wskazywały na Jego istnienie.

Na tym tle zaskoczeniem dla mnie była scena w serialu "W labiryncie" (1988 - 1991), gdzie teściowa, przedstawiana jako postać pozytywna, krytykując konflikty małżeńskie młodych mówi: "tak to jest gdy w domu nie ma Boga". Tylko to z tego serialu pamiętam, nie wiem nawet o czym był. No, ale popkultura nie poszła w tym kierunku. Jakiś wypadek przy pracy ideologicznej?

 

 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @OjciecDyrektor 12 sierpnia 2024 18:22
12 sierpnia 2024 18:45

E tam. Jeszcze parę lat temu, chodząc z tym samym tekstem i zdjęciem Giertycha....

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @chlor 12 sierpnia 2024 18:41
12 sierpnia 2024 18:48

To był czas, gdy papież i religia "wygrywał" wielu kanaliom miejsca w Sejmie i Senacie.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Alfatool
12 sierpnia 2024 18:50

Jak "WOjna DOmowa" miała konsultanta pedagogicznego, to sprawował on nadzór pedagogiczny, zgodnie z ustawą. Warto by się cofnąć w czasie i zobaczyć czego wtedy oczekiwano od nadzoru, konsultanta pedagogicznego.

zaloguj się by móc komentować

chlor @Alfatool 12 sierpnia 2024 18:48
12 sierpnia 2024 18:52

Tak,był taki czas. Przez jakieś 4 lata chyba.

 

 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @chlor 12 sierpnia 2024 18:41
12 sierpnia 2024 19:02

Wtedy już nie zamilczano. W drugiej połowie lat 80. nawet porucznik milicji (właściwie WUSW, jak wtedy przezwano komendy wojewódzkie, by uniknąć słowa "milicja") mógł porozmawiać kulturalnie z księdzem i to z przeszłością w patriotycznym podziemiu. ;)

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 12 sierpnia 2024 18:41
12 sierpnia 2024 19:09

Co wykształceńsi już wiedzieli. Pierwszy polski podręcznik jogi wydał w 1909 roku Wincenty Lutosławski. A jak długo i w jaki sposób chciałby Pan utrzymać prosty lud w niewiedzy? 

zaloguj się by móc komentować

chlor @jan-niezbendny 12 sierpnia 2024 19:02
12 sierpnia 2024 19:10

Pisałem o latach "gdzieś do połowy Gierka".

Trend póżniejszego "pojednania" nie okazał się jak wiemy trwały.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Wolfram @chlor 12 sierpnia 2024 18:41
12 sierpnia 2024 19:22

nawet ataki dziennikarzy na Kościół były niedozwolone, bo wskazywały na Jego istnienie

To jest jedna z tych spraw, których PiS nie rozumie i nie zrozumie, iż nie należy promować przeciwnika. Tamci byli wyjątkowo  perfidni i podli - zaczynali od tego, iż chodzili w procesji na Boże Ciało (Bierut i Jaroszewicz).

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @ArGut 12 sierpnia 2024 17:19
12 sierpnia 2024 19:43

Czy nie tracił on pieniędzy na hazard na Służewcu i potem zbierał ten chleb dla siebie? Ale może pół wieku po obejrzeniu filmu pamięć mnie zawodzi...

zaloguj się by móc komentować

PanTehu @Alfatool
12 sierpnia 2024 19:56

Mam takie pytanie ow topik ,jak to się u nas na wsi mówi, czy "Status ontologiczny..." nadaję się na prezent dla księdza ,wikarego,odchodzi na inną parafię ?

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @PanTehu 12 sierpnia 2024 19:56
12 sierpnia 2024 20:18

Ja tam bym nadawał. Chyba, że to młody "dadaista", że polecę Donem P. Ale nawet wtedy ślad lektura pozostawi.

zaloguj się by móc komentować

Wolfram @Alfatool 12 sierpnia 2024 18:41
12 sierpnia 2024 20:41

Moim skromnym zdaniem z PRLu, jeżeli chodzi o pop należy odrzucić wszystko - w innym przypadku będą to negocjacje - tamto dobre, to trochę dobre - a jedynie nieliczne rzeczy ewidentnie złe.

Ocena końcowa PRL-u będzie w takim przypadku pozytywna - z zaznaczeniem iż były jakieś patologie - ale winni są inni - ruskie, żymianie, telefony z San Marino (okoliczności zewnętrzne i niepokonywalne) - czy srogie zimy.

Co do samych koni - to współczesny koń użytkowy, czyli pod siodło - je owies (pasza energetyczna) i siano (wypełniacz + zajęcie). Jak może - to wychodzi na trawę - co nie jest regułą - bo wystarczy przejechać się do stajni "w mieście", by przekonać się, iż konie stoją całymi dniami w boksie - a jedynie od inwencji opiekuna zależy czy koń jest wyprowadzany na trawę (o ile ta jest), czy lonżowany czy też "pracuje" lub jest trenowany.

Plus ewentualnie pasze specjalistyczne, będące mieszankami różnych, suchych roślin. Czasem tzw. mesz, czyli rodzaj kleiku (mokre, ciepłe i lekkostrawne). Plus sól do lizania. Od małej ilości chleba koń nie umrze, a niektóre całkiem nieźle go zniosą, ale nie ma sensu podejmowanie ryzyka - koń jest zwierzęciem wrażliwym - i typowe kłopoty gastryczne - tzw. kolka, jeżeli z racji braku codziennego nadzoru wystąpi a koń jest podatny - to kilka dni i konia nie ma. Plus czasem jakiś owoc czy marchew - ale trochę, a nie dużo.

Dla mnie te wątki o chlebie dla konia w kinematografii mają wiele różnych kontekstów - generalny skutek jest taki iż przeciętny tzw. inteligent ma wyobrażenie o koniach takie, iż jak koń to arab (czyli produkt dla bogatych, dziwnych ludzi z Zachodu lub szastających pieniędzmi Arabów) - a jak jeździec to dżokej. Polskie elity i populacja jako taka z końmi niewiele mają wspólnego - nawet jak ich stać. Powodów oprócz lat pracy propagandowej jest wiele - na to by dobrze jeździć konno trzeba mieć sporo czasu - trudno jest błysnąć - na koniu to widać a np. na rowerze zdecydowanie mniej.

To nas różni od państw zamożnych - koń ma się kojarzyć z przeżytkiem, pejoratywnie rozumianą wiejskością - a przeciętny obywatel ma być miejski, najlepiej pracować w fabryce za najniższą możliwą stawkę.

Poza tym te rzekomo zabawne sceny robią z nas jako populacji durniów, drobnych cwaniaków, ignorantów oderwanych od swojej tożsamości i tradycji. Gdzieś tam, w Polsce zbierali suchy chleb "dla konia" bo tak mają wdrukowane przez popkulturę - i dziwlili się że stadnina go nie chce - ewentualnie świnie byłyby zainteresowane.

Ponadto - tworzenie wyobrażenia iż w PRLu chleba było pod dostatkiem, taki był dobrobyt, iż karmiło się nim zwierzęta, a każdy kupował go tyle że musiał się (czy też tylko mógł) pozbywać niespożytego nadmiaru - uważam za nieprawdziwe. 

Dla mnie poza symboliką i kontekstami chleb jest elementem tradycji rodzinnej - wspomnienie zapachu smaku i trwałości - szacunku do matki dziadka (mojej prababki), która go wypiekała - i nikt nie będzie robił ze mnie ciula z miasta co może go sobie nakupić "na oko" a jak nie doje to da zwierzętom. 

Kontekst religijny ogólnie rozumianego chleba też znaczący o ile nie najważniejszy - i bym się nie zdziwił, gdyby to był temat jakiejś bolszewickiej "refleksji" przy kręceniu tego serialu. Żeby się głupkowato kojarzyło każdemu, co wypowiada słowa "chleba naszego powszedniego".

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @ArGut 12 sierpnia 2024 18:50
12 sierpnia 2024 20:43

Konsultantka była na bazie i po linii. Takie czasy...

A z tym obsikaniem "Kultury" przez pieska nie bez powodu noszącego imię Lejek to nie był przypadek. Chodziło przecież o kolejną próbę nauczenia Lejka kultury. Niewinny żart, jak sądzę. Bez zamierzonego politycznego podtekstu, który pojawił się dopiero w umyśle obercenzora Wilhelmiego. Cóż, tzw. druga strona też może mieć swoją (nad)wrażliwość. ;)

zaloguj się by móc komentować

orjan @OjciecDyrektor 12 sierpnia 2024 18:22
12 sierpnia 2024 20:52

Dzisiaj, w odpowiedniku tamtej mieszkaniówki, czyli w strzeżonych osiedlach, mieszkają ludzie, których socjologię opisał J. Lennon w "Nowhere Man". Już wtedy opisał. Miał czucie.

Sięgając pamięcią wstecz, potrafię teraz zobaczyć istotny fałsz w tej "Wojnie domowej". Oto Paweł ma rodziców w wieku wskazującym na przeżycie II WŚ. Mieszkają w Warszawie. I nic. To jest tło tego filmowego konfliktu pokoleń. Rodzice bez przeszłości. Ja rozumiem, lepiej było dzieciom nie mówić, twórcą filmu we właściwym sobie zakresie była także cenzura i tak dalej. Jeśli spojrzy się z tego punktu widzenia, to może się okazać, że jedyną prawdziwą postacią jest tam Stępowski.

zaloguj się by móc komentować

orjan @PanTehu 12 sierpnia 2024 19:56
12 sierpnia 2024 20:54

No pewnie! W innej parafii od popu nie ucieknie.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @jan-niezbendny 12 sierpnia 2024 20:43
12 sierpnia 2024 20:58

A Andrzej Drzazga jest wymieniony w liście płac "WODO"?

Z tym, żartem i psem lejkiem to właśnie perfidia się pokazuje. Aparat i beton musi przełknąć żart i nie być REAKTYWNY bo to nie o NAS

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 12 sierpnia 2024 19:09
12 sierpnia 2024 21:07

Chyba oferując ciekawszy rodzaj wiedzy.

Pytanie - jak św. Maksymilian Maria Kolbe ewangelizował Japonię. Z jogą, czy bez jogi?

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Wolfram 12 sierpnia 2024 19:22
12 sierpnia 2024 21:12

PiS zatrzymał się na na poziomie wiedzy rozgrywania partii warcabów. Pion pozbawiony możliwości wykonania ruchu nazywany był z tego co pamiętam "smrodem". Czym się on rózni od posła PiS-u przepytywanego w TVN-nie, doprawdy nie wiem. A widzę tam stale jacyś warcabiane piony.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ArGut 12 sierpnia 2024 20:58
12 sierpnia 2024 21:28

Tak twierdzi reżyser Gruza w wywiadzie z 17 marca 2008, że to był przypadek. Biedna psina Lejek załatwił kręcenie dalszych odcinków sikając na "Kulturę". Janusz Wilhelmi, redaktor naczelny "Kultury", którą obsikał Lejek,uznał , że to niesmaczna prowokacja i pobiegł ze skargą do Komitetu Centralnego. Ciekawe,kto z obsady aktorskiej ,tak pilnym czytelnikiem "Kultury" był?... Tiaa ,ze też nikt pod ręką nie miał "Trybuny Ludu"?

https://warszawa.naszemiasto.pl/zalatwil-nas-piesek-lejek/ar/c13-6853837

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Wolfram 12 sierpnia 2024 20:41
12 sierpnia 2024 21:42

Moim skromnym zdaniem z PRLu, jeżeli chodzi o pop należy odrzucić wszystko - w innym przypadku będą to negocjacje - tamto dobre, to trochę dobre - a jedynie nieliczne rzeczy ewidentnie złe.

Dokładnie. Popkultura, a raczej jej zlecenoidawcy zakładają nasza reaktywność - chodzi o dyskusję, emocje, zajęcie stanowiska. Lecąc dalej warcabami ustawimy się na dokładnie sugerowanej przez przeciwnika linii, po której zaraz przejedzie jakaś "damka". Potem dziwimy się, że mamy coraz mniej pól manewru i chcielibyśmy przywrócić sytuację z niedalekiej przeszłosci, bo sformatowane "Wojną domową" tarcia rodzinne wydają nam się niewinną bajeczką, w porównaniu do tych obecnych. tak rzeczywiście jest, tyle, że szukamy winy w sobie, w innych czasach, a nie we wpływie propagandy, czyli czegoś tak niewinnego jak "WoDo".

To co robi Coryllus, trzymając swoje plany w tajemnicy i uciekając od wszystkiego, co się kojarzy choć odrobinę z jakimś zastałym formatem jest bardzo dobrą taktyką.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Alfatool 12 sierpnia 2024 21:42
12 sierpnia 2024 22:09

Pewien kapłan na przełomie lat 1980/1990tych mówił o aparacie PRL-owskim w mediach, filmie itp., że oni nie tylko podają nam "na tacy" o czym mamy myśleć i co mamy mówić, ale i jak myśleć, mówić i działać. Do odkrywania zatem i poznawania jest tak wiele, czego w tych mediach nie było, a było w otaczającej rzeczywistości

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Alfatool 12 sierpnia 2024 21:42
12 sierpnia 2024 22:13

Bo najlepsze dowcipy polityczne wychodziły przeciez z KC.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Alfatool
13 sierpnia 2024 09:33

Mieszkam we Wrocławiu w bloku z 1970 roku. Wychodzi więc na to, że łaskawie wybudował ten blok Gomółka. Między parterem a pierwszym piętrem do ściany przymocowana jest do dzisiaj metalowa skrzynka z napisem "suchy chleb". Nie sposób jej przeoczyć czekając na windę.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @atelin 13 sierpnia 2024 09:33
13 sierpnia 2024 09:38

Fajny początek opowiadania o mieszkańcach i ich zwyczajach w ostatnim półwieczu.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Alfatool 13 sierpnia 2024 09:38
13 sierpnia 2024 09:52

Dziękuję.

Nie będę pisał opowiadania, ponieważ to to by musiało się wiązać z szeroko pojętymi wywiadami z mieszkańcami, których już nie ma. A ja jestem na tyle stary, że mogę w zamian opisać swoje wspomnienia z tych syfiastych czasów.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Alfatool
13 sierpnia 2024 09:59

Mnie w tym hipotetycznym scenariuszu z wnukiem zastanawiałoby, kto tę młodą osobę przekonał lub zmusił do oglądania "Wojny domowej".

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @atelin 13 sierpnia 2024 09:33
13 sierpnia 2024 10:04

Mieszkałam koło przedszkola i jeszcze w latach 70 przyjeżdżał koło 16 chłop z wozem konnym, aby zabrać tzw. zlewki dla swoich świń. Przypuszczam, że to samo było z chlebem. Jakiś chłop umówiony a administracją  zabierał dla świń albo kur.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 12 sierpnia 2024 21:07
13 sierpnia 2024 10:08

>Pytanie - jak św. Maksymilian Maria Kolbe ewangelizował Japonię. Z jogą, czy bez jogi?

Prawdopodobnie nawet o tym nie pomyślał w kontekście swojej misji, a to z tej przyczyny, że joga jako religia jest zupełnie obca Japończykom i pojawiła się, w wersji zsekularyzowanej, bodaj jeszcze później niż w Europie i Ameryce, na fali entuzjastycznego naśladownictwa kultury Zachodu. Tak naprawdę jej prawdziwa popularność w Japonii to dopiero lata 80. XX wieku. Można natomiast pytać ogólnie: czy św. Maksymilian praktykował lub brał pod uwagę inkulturację? Nie ewangelizowal dzikich na dziewiczej ziemi, nietkniętej dotąd stopą misjonarza, tylko w strukturach lokalnego kościoła, za zgodą władz i biskupa-Japończyka. O ile w ogóle było tam coś w rodzaju sporu akomodacyjnego, o którym tu niedawno dyskutowano, to jakie zajął wobec niego stanowisko? Tradycyjnie franciszkańskie, czy blizsze jezuitom? Dobre pytanie. W muzeum w Niepokalanowie można obejrzeć egzemplarze japonskiej wersji "Rycerza Niepokalanej", ale jaką specyficznie lokalną tematykę - polityczną, społeczną, religijną - tam poruszano? Z samego spisu treści coś mogłoby wynikać, ale gdzie tego szukać - nie wiem.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @atelin 13 sierpnia 2024 09:33
13 sierpnia 2024 10:26

Na wsi nienadający sie do już do spozycia chleb był konsumowany przez zwierzęta, w miastach - w najgorszym razie spalany w piecu. Społeczne tabu zabraniało go traktować na równi ze śmieciami. W blokach było to niemożliwe, więc najpierw ludzie sami stawiali na klatkach schodowych pudełka, opróżniane przez tych, którzy mogli zrobić z tego chleba jakiś użytek, np. drobnych hodowców, a potem spółdzielnie mieszkaniowe zastąpiły "samowolkę" specjalnymi pojemnikami. Dzisiaj juz się tego nie spotyka, częściowo z powodu zmian obyczajowych, a częściowo po prostu z braku odbiorców.

W Korei Południowej śmieci sortuje się na dwie frakcje: nadające się do skarmiania zwierząt gospodarskich (nie wolno tam wyrzucać np. skorup orzechów) i pozostałe. Dzięki temu opłaca się zbierać niewykorzystaną żywność i przekazywać ją fermom przemysłowym.

zaloguj się by móc komentować

betacool @tomasz-kurowski 13 sierpnia 2024 09:59
13 sierpnia 2024 11:06

Młodzi ludzie mają to do siebie, że czasami spada na nich coś z przeszłości zwłaszcza jeśli ktoś to naznaczył mianem czegoś "kultowego".

https://teleshow.wp.pl/wojna-domowa-jest-niesmiertelna-wszystko-przez-suchy-chleb-dla-konia-6785462508030528a

Skądinąd ta 'kultowość" jest bardzo wiele mówiąca.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ewa-rembikowska 13 sierpnia 2024 10:04
13 sierpnia 2024 11:08

Mój dziadek odbierał zlewki dla swoich świnek z jednostki wojskowej. Z dziecięcej ciekawości zaglądałem co w nich pływa. Chleba to prawie w nich nie było.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Alfatool
13 sierpnia 2024 11:26

Można natomiast pytać ogólnie: czy św. Maksymilian praktykował lub brał pod uwagę inkulturację?

Wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie, bo naprawdę dużo o Nim czytałem. Jak ktoś chce się do tej odpowiedzi zbiliżyć, to proponuję taką właśnie mocno czasochłonną drogę.

Skądinąd pojawiły się kolejne ciekawe kwestie. Kto napisał pierwszy japoński podręcznik do jogi, dlaczego stała się tam takim fenomenem i od jakiej tradycji miała odwieść Japończyków. Skądinąd naśladownictwo na wschodzie "kultury zachodu" poprzez kultywowanie "wschodu" to dopiero jest popowy fenomen.

zaloguj się by móc komentować

orjan @atelin 13 sierpnia 2024 09:33
13 sierpnia 2024 11:34

Fakt, potwierdzam te dawne skrzynki we Wrocławiu. Że też Twoja przetrwała! Może wpisali blok do rejestru zabytków?

PS.: Lata 65-70 (plus - minus), to najgorszy chyba okres budownictwa wielorodzinnego we Wrocławiu. Ciemne kuchnie, faliste sufity, zmniejszone metraże, ...  Ale przy dzisiejszej deweloperce mieszkań po circa about 20 m.kw. i bez architektury otoczenia, to na rynku wtórnym tamto się nawet sprawnie broni.

PPS.: W tamym też okresie zabito spółdzielczość mieszkaniową. Wcześniej budowała tylko dla członków spółdzielni. Zamiast ten ruch spółdzielczy rozwijać, komuna przechwyciła jego wcześniejsze rezultaty, czyli oddawane mieszkania, po swojemu wprowadzając ich rozdzielanie, a spółdzielnie zatrzymała w ich rozwoju intensywnym. Od tej pory rozwijały się tylko ekstensywnie.

PPPS.: Podobną (nota bene) metodą Gierek wykończył system emerytalny. Nie sięgając tu wstecz aż do przedwojnia (ZUS powstał w 1934 r.), po pewnym czasie komuny miał sznasę rozwijac sie jako system kapitałowy, względem komuny autonomiczny. Aż za tego, pożal się, Gierka kapiatły ZUS, w tym przyszłe ze składek, zostały włączone do budżetu państwa. Tak naprawdę, to wtedy powstał kryzys emerytalny. Mówi sie, że Gierek nazaciągał kredyty zagraniczne, ale cicho o tym, jak skredytował się ZUS-em i to nie w układzie jednorazowym, ale systemowym, bo składki płyną non stop.

zaloguj się by móc komentować

atelin @orjan 13 sierpnia 2024 11:34
13 sierpnia 2024 11:46

Wywaliłem dwie ściany i da się żyć. Nie były nośne.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @betacool 13 sierpnia 2024 11:26
13 sierpnia 2024 11:54

Zapożyczenia i wpływy okrężne to akurat rzecz bardziej typowa niż wyjątkowa w historiach różnych kultur. Dlaczego topos wampira przyszedł do nas z Zachodu, skoro wywodzi się z folkloru słowiańskiego? Dlaczego Chińczyków na Tajwanie uprawy herbaty uczyli Japończycy, którzy przeciez sami musieli się tego kiedyś nauczyć od Chińczyków? Itp. itd.

A propos wampirów i takich tam. Czy jakoś w nieodległym czasie będzie ciąg dalszy "Requiem dla błazeństwa"?

zaloguj się by móc komentować

orjan @ewa-rembikowska 13 sierpnia 2024 10:04
13 sierpnia 2024 11:59

We Wrocławiu pamięć po koniach zniknęła dopiero gdzieś około 2000 roku, gdy na podjeździe do Wrocławia Głównego (PKP) przestały bywać wróble. Wprawdzie nie skowronki, ale przynajmniej wróble!

Tego podjazdu teraz nie ma, póki był można tam było stanąć taksówką, ale nieco wcześniej, jeszcze w latach 60-tych, stawały tam także konne dorożki. Taki koń, czekając, miał łeb schowany w worku i tam coś chrupał. Pewnie także chleb. Chleb dla konia jest OK pod warunkiem, że niedużo i musi być suchy jak kamień.

W każdym razie, z produkcji tylnej strony konia korzystały właśnie wróble i (tu proszę o konsultację naukową kol. Kurowskiego), tak się wróblom genetyka pomieszała, że długo po tym, gdy już tam przepadły konie, przez przynajmniej dwa dziesięciolecia, nadal czekały na nie całe stada wróbli (ile to musiało być pokoleń genetycznych?). Dzień i nocą czekały. To dopiero jest temat o przemijaniu.

zaloguj się by móc komentować


Alfatool @jan-niezbendny 13 sierpnia 2024 11:54
13 sierpnia 2024 12:28

Tak. Domkniemy tryptyk Kallimachowy, a potem popłyniemy dalej.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @aember 13 sierpnia 2024 12:00
13 sierpnia 2024 12:58

Tak, ale chodziło mi o wersję japońską ("Seibo no Kishi") z lat 30. Zawartość pierwszego numeru podsumowano tutaj, ale ten jest chyba najmniej interesujący, choćby dlatego, że ukazał się niecały miesiąc po przybyciu o. Kolbego do Japonii. Wtedy mógł zaledwie "rozpoznawać teren". Więcej wniosłaby wiedza o tym, jakie tematy poruszał rok, dwa, trzy lata później. Czy ktoś to w ogóle analizował, opisał?

zaloguj się by móc komentować

orjan @jan-niezbendny 13 sierpnia 2024 12:58
13 sierpnia 2024 13:22

Na pewno analizował Januarius Kyūnosuke Hayasaka biskup Nagasaki. Wg wiki, swoje imprimatur obłożył nawet warunkiem, że ojciec Kolbe będzie wykładał teologię w seminarium diecezjalnym [w Nagasaki]. Trudno o bardziej wymowny dowód uznania. Może warto poszukać wypowiedzi tego biskupa?

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 13 sierpnia 2024 12:58
13 sierpnia 2024 14:07

Jutro rocznica Jego śmierci.

Wydając Rycerza w Japonii duszę miał wypełnioną zamiarem ewangelizacji Indii.

Dziś, póki co, nikt nie ma tak pojemnych dusz.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 13 sierpnia 2024 14:07
13 sierpnia 2024 14:42

A pojutrze święto Wniebowzięcia NMP. Pisma św. Maksymiliana w układzie chronologicznym, w tym korespondencje nadsyłane do Polski z Japonii i prawdopodobnie (jeszcze nie sprawdziłem) artykuły publikowane w czasopismach japońskich, znalazłem w najbardziej oczywistym miejscu, na stronie niepokalanow.pl. Nie od razu, ale przeczytam.

zaloguj się by móc komentować

aember @jan-niezbendny 13 sierpnia 2024 12:58
13 sierpnia 2024 16:30

Potem wpadłem na to, że źle zrozumiałem i trochę pokopałem... ale niestety najstarsze japońskie numery jakie znalazłem to i tak były lata 90-te.

No ale raczej ktoś to musi mieć chociaż offline.
Pewnie trzeba by podpytać Franciszkanów...

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @betacool 13 sierpnia 2024 11:06
13 sierpnia 2024 20:54

Myślę, że przekonanie o kultowości wielu produktów popkultury raczej zamyka się w sferze pobożnych (?) życzeń starszego pokolenia, ale mogę się mylić.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @orjan 13 sierpnia 2024 11:59
13 sierpnia 2024 20:55

Z tymi wróblami to raczej pytanie do ornitologa, ale pewnie kwestia zachowań wyuczonych, a nie genów.

zaloguj się by móc komentować

tomasz-kurowski @Alfatool 13 sierpnia 2024 14:07
13 sierpnia 2024 22:04

Zacytuję list świętego Maksymiliana do ojca Kornela Czupryka, wysłany z Nagasaki (23 września 1930):

Co do planów na przyszłość, myślę idąc w kierunku celu MI [Militia Immaculatae], tj. zdobycia całego świata Niepokalanej, rozwijać jak najsilniej placówkę tutejszą, by "Rycerz" jak najprędzej zaglądał do każdego japońskiego domu. Równocześnie zaś rozpocząć i "Rycerza" chińskiego. Ciągle mi powraca myśl, żeby jednak jakiś ojciec (o duchu Niepokalanowa i MI) zakorzenił się w Szanghaju i administrował, a potem i drukował "Rycerza" przy pomocy braci na całe Chiny. No i Indie, i Annam, i syryjskie zagłębie dla języków: arabskiego, tureckiego, hebrajskiego. A i o angielskim nie zapomnieć itd., aż cały świat będzie Niepokalanej. - Równocześnie zaś myślałbym, że trzeba mnożyć Niepokalanowy europejskie, bo sam polski Niepokalanów nie da rady z ofiar z Polski utrzymać i rozwijać większą ilość Misji. I tak w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Anglii i innych państwach, gdzie naszych nie ma, lub mało, a potem i w innych.

Cała ta seria listów z okresu pobytu w Japonii jest niesamowita.

zaloguj się by móc komentować

m8 @betacool 13 sierpnia 2024 11:26
14 sierpnia 2024 11:31

Jest na yt. długa prelekcja na temat propaga ji tzw kultury  wschodu w latach PRLu. Prowadzi ja zakonnica ,polska siostra , która długi czas posługiwała w Indiach.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Alfatool
14 sierpnia 2024 11:45

Tak. rzeczy niezwykłe, których skala przerastała nawet wielu ludzi Kościoła, bo zwyczajnie wątpili.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @m8 14 sierpnia 2024 11:31
14 sierpnia 2024 12:12

Kulturę wschodu propagowano wręcz nachalnie, ale raczej tego najbliższego geograficznie. Fascynacja Orientem zrodziła się u nas na długo przed PRL-em i czy odpowiadała ona interesom towarzyszy, czy nie, to nie oni ją wymyślili i podtrzymywali. Ja na przykład z literaturą religijną Indii zapoznawałem się w siedzibie Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Indyjskiej (pod auspicjami ambasady Indii*) na Wierzbowej, gdzie mieli coś w rodzaju kawiarenki z czytelnią - bez żadnych zapisów i rewersów. A w tej biblioteczce - wydane (chyba) w Bombaju książki autorstwa lub w tłumaczeniu Wandy Dynowskiej. Nie wiem, czy coś z tego ukazało się w Polsce przed 1990 rokiem, ale wątpię.

Oprócz nawróconych na hinduizm (wówczas nie zorganizowanych jeszcze w żaden zarejestrowany związek religijny) i zwyczajnie ciekawych Wschodu (takich jak ja), przychodzili tam ludzie, których dzisiaj nazwalibyśmy rodzimowiercami. Widocznie czuli, że tu jest najwłaściwsze dla nich miejsce, ale z niezrozumiałych dla mnie powodów często wchodzili w konflikt z wyznawcami indyjskich bóstw. Czasem przy którymś stoliku ktoś wpadał w trans i intonował "Ja jestem Światowid o czterech twarzach...", a od drugiego ktoś inny odpowiadał: "A ja jestem Śiwa o czterech rękach, którymi wychlastam cię po tych czterech twarzach...". Ot, dialog religijny na miarę naszej świeckiej epoki. ;)

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool
14 sierpnia 2024 12:13

* tak, wiem, że Indie, zwłaszcza pod ówczesną władzą, żywo sympatyzowały z ZSRR.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @tomasz-kurowski 13 sierpnia 2024 22:04
18 sierpnia 2024 21:46

Tak. To jest nie z tej ziemi.

Dziękuję za wspomnienie w wigilię.

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować