Od końca do początku i z powrotem
Nie dalej jak trzy tygodnie temu dostałem nagrodę za całokształt twórczości. Nie będę pisał, co się czuje w takim momencie, bo to sprawy mocno osobiste. Powiem tylko tyle, że chyba na nią czekałem. Odsuwam teraz na bok moje emocje i tę szczególną radość z bycia docenionym. Najbardziej ucieszyłem się z tego, że taki moment jest niczym kropka w zdaniu. Nagroda za całokształt coś nieodwracalnie zamyka i kończy, a ja po namyśle mogę rzec, że na taką klamrę wyczekiwałem.
Ostatnim impulsem do napisania tego tekstu była przeczytana fraza:
„Jak zmieniło się wasze życie od kiedy zaczęliście kolekcjonować nasze wydawnictwa? Jeśli zauważyliście jakieś zmiany wpiszcie krótki komentarz. Możecie pisać też o swoich rozczarowaniach, bo przecież świadom jestem, że takowe były”.
To teraz od początku. On był bardzo nieoczywisty. Kupowałem książkę Toyaha p.t. ”Rock and roll, czyli podwójny nokaut” i dobrałem sobie jakieś inne tytuły z księgarni, bądź z Allegro, żeby osiągnąć kwotę zwalniająca z opłaty za przesyłkę. Do dziś nie lubię wydawać na przesyłki.
Gdybym miał jednym słowem opisać, co zmieniło się w moim życiu to z całym przekonaniem powiem „biblioteka”. Największe rozczarowanie jest takie, że choć jest duża i mocno poprzez zakup kolejnych półek powiększona, to jednak nadal jest za mała.
Ale wracajmy do pierwszego, istotnego z punktu widzenia dzisiejszego tekstu, zakupu. Otóż był to moment, gdy czytałem zamieszczone w necie teksty Toyaha i dopiero zaczynałem przygodę z tekstami Coryllusa. Jak wielu ludzi chcących być „cool” czyli „spoko”, starałem się być obeznany z tym co się dzieje w polityce, gospodarce, muzyce, sporcie i filmie. Z książkami także, lecz kupowanie ich rzadko wynikało z jakiegoś klucza. Tak na marginesie w owym czasie słuchałem dużo muzyki zespołu TOOL. To jest mocna i ciężka muzyka opatrzona gęstymi mrocznymi tekstami. Nuty grane są w tak profesjonalny sposób, że nawet wymagający Valser nie za bardzo miałby się do czego przyczepić. Książkę Toyaha połknąłem w dwa-trzy dni, lecz byłem lekko rozczarowany, że o wspomnianym zespole nie znalazłem ani słowa. Zabrałem się za czytanie kolejnej książki z tej samej paczki.
Przeczytanie drugiego tomu polskich baśni autorstwa Gabriela wywróciło moje postrzeganie wszystkiego. Efekt był taki, że połknąłem bakcyla uważnego przyglądania się dawnym czasom i zdarzeniom. Okazało się, że opis historii podawany przez badaczy rozjeżdżał się często z tym, co opisywali uczestnicy i bezpośredni świadkowie tejże historii. Każda próba dotarcia do prawdy przypominała zabawy z mocno skruszonym tynkiem. Wystarczyło trochę pogrzebać, a od ściany odpadały całe wielkie kawałki przyklepanych na odwal narracyjnych elewacji.
Kolejna życiowa zmiana nastąpiła po jakimś czasie. Komentowałem na blogu Coryllusa już dość dziarsko, lecz gdzieś głębiej tkwił żal do samego siebie, że sam nie próbuję pisać. Zakładanie własnego bloga wydawało mi się czymś, co wiąże się zobowiązaniem regularnego umieszczania tekstów, a ja sam uważałem się za osobę, która źle znosi podobne jarzma. Rozwiązanie już jednak wisiało w powietrzu.
Pamiętam jak dziś. Wróciłem do domu z pracy po 12-godzinnej zmianie – była 7.30 rano. Oczy się kleiły, ale na stole leżało zaproszenie na wyświęcenie naszego nowo zbudowanego kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej. Msza rozpoczynała się około o 12-tej?. Świątynia była wypełniona więc z stanąłem z najmłodszą córką nieco na uboczu pod krzyżem. Było zimno i wiał wiatr - taki z tych, który potrafi zamykać grube księgi. Wyszeptałem życzenie, tylko jedno, że chciałbym zacząć pisać, mając na myśli rzeczy większe niż komentarze. Dziś bym już takiego życzenia nie wypowiedział, bo wiem że nie wypada prosić o takie drobiazgi. Nie mam jednak pewności, gdzie bym teraz był i jaką drogę przebył, gdyby nie ta prośba.
Z tego co pamiętam chyba na drugi dzień (14 lub 15 maja) powstał portal Szkoła Nawigatorów, a 17 maja ja wrzuciłem swój pierwszy tekst, mocno się przy okazji dziwiąc skuteczności działania Najwyższych Instancji.
Co ciekawe, ktoś ten dla mnie kluczowy moment, uwiecznił na zdjęciu, które wpadło mi w ręce chyba ze dwa lata później. Ktoś uzna to za przypadek, a ja za swoisty stempel, którym ktoś utrwalił moment zawarcia bardzo dla mnie ważnej, choć mocno jednostronnej umowy, bowiem ja Drugiej Stronie nie zaoferowałem tak naprawdę nic prócz prośby i chęci.
Internet nigdy nie wydawał i do dziś nie wydaje mi się nośnikiem godnym najwyższego zaufania. Stare książki, o których zamierzałem pisać, ściągane w dużych ilościach, same podsunęły mi pomysł na rozwiązanie tego problemu. Odnajdywałem w nich równie stare obrazki, pocztówki, notatki, kartki z kalendarza, karty biblioteczne a nawet listy. Stwierdziłem, że to świetny sposób na długie trwanie, bo niektóre odnajdywane w książkach artefakty miały po kilkadziesiąt, a nawet sto lat.
I tak zaczęło się rozsyłanie „makulektur”, czyli książek które inspirowały kolejne moje wpisy. Między kartami książki wędrował wydruk zamieszczonego na SN tekstu opakowany w kopertę opatrzonym stemplem z literką „beta” i z znaczkami pocztowymi, które miały kojarzyć się z wysyłaną treścią.
Wydawało mi się to dobrym posunięciem, bo materializowało internetowy tekst, a świadomość być może ktoś za sto lat odnajdzie list w książkowej butelce i się nad nim pochyli, sprawiała że kolejne wpisy powstawały w miarę regularnie.
Nie jestem w stanie policzyć w ilu bibliotekach znalazły się owe listy. Myślę że w ponad dwustu, może trzystu? Całkiem spory nakład bez kłopotów związanych z wydawaniem książek. Do tej działalności byłem mocno zrażony, bowiem z dobrymi kolegami próbowałem takową rozkręcać. Wyszły 4 tytuły, ale biznesowo nie wyszło z tego nic. Przy pośrednikach zabierających na starcie połowę ceny okładkowej i płacących po półroczu, albo i roku, projekt szybko się rozpadł. Dobrze, że przyjaźnie się nie rozpadły.
Makulektury trafiały natomiast w różne zakątki kraju, ale także poza jego granice. Pamiętam nawet moment, w który wysyłałem książki do jakiejś prywatnej biblioteki w Ameryce w mieście Aurora. Mój mały projekt nabrał w tym momencie wymiaru międzykontynentalnego.
W tak zwanym międzyczasie zostałem zaproszony do pisanie tekstów w kwartalniku SN. Powstało ich 10 i mnożąc to przez nakład, zamiar osobistego zaistnienia w większej ilości prywatnych bibliotek został w sumie zrealizowany. Jak jednak dziś napisał Coryllus to nie hurt, lecz detal zahaczający o prywatność, wręcz intymność pozostał mi szczególnie bliski. To właśnie te kolejno rozsyłane makuleturowe listy przynosiły bogactwo reakcji, podziękowań, czasami cennych wskazówek i to dotyczących różnych dziedzin życia, czasami niespodziewanych rewanżów. To była niesłychanie cenna lekcja radości z dawania i otrzymywania. Te niezwykłe relacje utrwalały się również dzięki wyjazdom na coryllusowe konferencje, a wcześniej targi jak te w Bytomiu. Do tego doszły poważne rozmowy z kilkoma bardzo ważnymi dla mnie osobami duchownymi. Słowem wiatr wiał.
Pojawiły się także zaproszenia na wykłady. Bardzo mile je wspominam, choć za każdym razem wiązały się u mnie ze sporym stresem. On się zgrał z datą przygotowywania ostatniego jak dotąd artykułu do papierowej SN. Do tego doszło kilka życiowych napięć. Taka koniunkcja sprawiła, że tuż po wykładzie poczułem się jakby dokonywała się we mnie wymiana wewnętrznego oprogramowania. Czułem, że rzeczywistość nagle gęstnieje, a mózg odbiera lepiej wszelkie bodźce. Słuch działa w szerszej skali, dotyk wyczula, węch ciągnie do zachwytów i oburza się na wszelki swąd, smak nasyca pełnią świeżością, a wzrok wyostrza się na piękno omijając nieład i pospolitość. Można by rzec, że świat prawdziwie zachwyca.
Ale jest jeszcze świat treści i znaczeń, a i w nim dzieją się rzeczy niebanalne, bo coś co kiedyś odbierało się jako absorbowaną strużką do podlewania tematycznych grządek, nagle wlewa się szeroką rzeką niosącą okręty znaczeń i odczytywanych sensów. Nie można się także uwolnić od uciążliwego, bo domagającego się reakcji, uczucia nieprzypadkowości. A skoro nieprzypadkowe, to posiadające sens, a skoro niosące sens to może i prawdę, a jeśli ją - to może godną rozwinięcia i utrwalenia...
Tej fali pozytywów towarzyszy poczucie własnych ograniczeń, tego że człowiek płynie po przestrzeniach nie do przewiosłowania i że trzeba obrać, kierunek i się go trzymać, bo inaczej nigdzie się nie dotrze. Taka lekcja pokory, niosąca przeświadczenie, że na tych akwenach niezwykłości, potrzebne są momenty kotwiczenia i w codzienności, w rodzinności, w doczesności z nadzieją, że kotwiczna lina posłuży nam także kiedyś do zacumowania w porcie wieczności.
Jak dobrze wiece, w trakcie wymiany oprogramowania wszelkie działania nie mają sensu, mogą tylko wszystko posuć. Trzeba więc grzecznie przeczekać, aż nowy system zacznie działać.
Więc czekałem nie pisząc, ale nie bezczynnie, bo zacząłem czytać zupełnie nie kompatybilną ze starym oprogramowaniem literaturę. Nie bardzo wiedziałem, co z tego wyniknie, ale odpowiedzi w końcu przyszły. Gdybym tego nie doświadczył nie byłbym gotów na to co nadeszło. A nadeszło to, co wielu ludzie uznaje za dopust boży, czyli poważna choroba i zmaganie się z nielichymi problemami, które zahaczały dno duszy. Jak pomogło nowe oprogramowanie? Ano tak, że każdy opór materii traktowałem jak coś, co jeśli pokonam, to będę silniejszy, każde cierpienie jako budujące doświadczenie. Byłem w stanie nadać mu sens.
Nowy system operacyjny sprawił, że wszystkich swoich ostatnich doświadczeń nie zamieniłbym na nic. Traktuję je jako dar i czując się obdarowany nowym życiem. I jest tak w istocie.
Stąd ten „Alfatool” w miejsce „betacoola”. Przyznam, że alfatool kiedyś już istniał, była to mieszanina zadęcia gości, który chciał być „alfą” w sakramencko mało ważnej dziedzinie i który słuchał zespołu Tool.
Tamto znaczenie rozwiał internetowy wicher. Potem była wersja „beta” z domieszką bycia „cool”. Bycie „spoko” przestało mi pasować po przeczytaniu dużej porcji literatury, która nazwałem „niekompatybilną” ze starym „systemem operacyjnym”. Książki, które czytałem były pełne niezgody na samozadowolenie. Jest ono bowiem zaczynem lenistwa, a czasem pychy, które nie pozwalają iść do przodu. „Tool” w kliku językach oznacza narzędzie, czyli coś co ułatwia pracę. Chęć stania się narzędziem oznacza jednak, że zdajemy się na to co uczyni z nim ręka, która się nim posłuży. Zgoda na bycie narzędziem jest więc także zobowiązaniem do pełnego ufności oczekiwania na niezależny od narzędzia ruch i na zetknięcie się z nową materią.
Wybrany przeze mnie nick, staje też w mocnej kontrze do wcielenia, które hipotetycznie i tematycznie mogłoby domknąć znaczeniowy trójkąt – to „gammafool”. Trzecia grecka litera i „fool”, który oznacza głupca, ale też jockera, często przedstawianego jako błazna. Błazen to postać bardzo ciemna, odwracająca prawdziwe znaczenia i wartości (co w talii kart czyni jocker). Postać ta jest nafaszerowana diabelską symboliką. W niedawno rozpoczętym cyklu „Requiem dla błazeństwa” będę odsłaniał niektóre sfery tych mrocznych znaczeń. Gdzieś między „Alfą” a „gammą” jest przestrzeń dla każdej „bety”, która powinna sobie zdawać sprawę, że wcale nie o bycie „cool” w tak oznaczonym układzie chodzi.
O co więc chodzi, ktoś zapyta? Odpowiem jak umiem, chodzi o to, by na co dzień żyć że świadomością, że chce się być bliżej „Alfy” niż bliżej „gammy”. Chcieć, to oczywiście móc, wszak nie tylko o świadomość lecz przede wszystkim o sprawczość w tym wszystkim chodzi. Wszystko to w pokornej nadziei na niematerialną nagrodę za tak zwany całokształt .
Wiem, że brzmi to wszystko mocno enigmatycznie i mało konkretnie, a przecież narzędzia służą do roboty konkretnej.
Z konkretów mam nowe oprogramowanie, nowy nick, nową pieczęć, w każdym razie jej wersję pierwszą i jeszcze nieostateczną i siedmioletnią szkołę pisarskiego rzemiosła. Wszystko to pozwala mi bez obaw mierzyć się z myślą o czymś większym niż internetowy wpis, czy artykuł.
Co z tego wyniknie, zobaczymy. W każdym razie nagroda za całokształt udowodniła mi, że warto brać pod uwagę bardziej ambitne opcje. Na koniec wyjaśnienie kwestii, która zapewne nurtuje wszystkich od pierwszego akapitu tego wpisu.
Cóż jest tą nagrodą za całokształt?
Nie ukrywam, że choć ocieka ona złotem, jest jednocześnie bardzo skromna.
To tomik poezji autorstwa dobrze tu wszystkim znanej komentatorki. Nie napiszę o kogo chodzi, bo uważam, że miast trzymać swą twórczość w ukryciu, powinna wypłynąć na szersze morze. Żaden strach, gdy jest się w Szkole Nawigatorów od wielu lat.
Oto mała próbka z otrzymanej nagrody (oprawionej w złote okładki). Celowo pominąłem dedykację, która bardzo by ułatwiła interpretację wiersza. Mam nadzieję, że to małe utrudnienie w niczym Wam nie przeszkodzi, by zmierzyć się z jego treścią. Może się Wam z czymś/kimś skojarzy, a może jesteście w stanie odgadnąć komu jest dedykowany. Od razu zaznaczam, że nie mnie.
List do Aleksandrii (II)
Nie ma czasu na nudę drogi przyjacielu
Układam mozaikę z podejrzanych zdarzeń
Strzępków dawnych ksiąg (rachunkowych)
Ocalałych wyciągów zapomnianych kronik
Listów zastawnych oraz palimpsestów
Badam także freski choć są zamazane
Odbyłem kilka wypraw żeby się upewnić
Co zostało o nas w obcych bibliotekach
Widać dziś jak na dłoni kto pociągał sznurki
Kto podawał kielich usuwał przeszkody
I dla czyich kupców torowano drogi
Gdybyśmy wiedzieli
Nie oddalibyśmy miasta
Ja pozwolę sobie w tym miejscu podziękować za nagrodę, pokłonić się i odejść jako betacool i spróbować sprawić, żebyście za bardzo za nim nie tęsknili.
Tu linki do papierowych nawigatorów z moimi artykułami, jeszcze w wersji "beta"
https://allegrolokalnie.pl/oferta/szkola-nawigatorow-nr-31-carcassoni
https://allegrolokalnie.pl/oferta/szkola-nawigatorow-numer-pruski-443
tagi: szkoła nawigatorów betacool makulektury alfatool gammafool list do aleksandrii wiersz
![]() |
Alfatool |
23 czerwca 2024 13:28 |
Komentarze:
![]() |
chlor @Alfatool |
23 czerwca 2024 15:02 |
Dla mnie cały ten tekst to same zagadki.
![]() |
Art @Pioter 23 czerwca 2024 17:36 |
23 czerwca 2024 19:50 |
Proszę odebrać pocztę.I w miarę możliwości odpowiedzieć mi na podany tam email.
![]() |
BINOKLE @Alfatool |
23 czerwca 2024 19:54 |
Pod Pańskim pierwszym tekstem widzę, że ze zdumienia stoję z otwartą gębą i pełen podziwu. Mam tak do dzisiaj. Niech dmie wiatr i niech się niesie. Pozdrawiam
![]() |
Art @Art 23 czerwca 2024 19:50 |
23 czerwca 2024 21:42 |
Przepraszam, to było do Alfatool
![]() |
Perseidy @Alfatool |
23 czerwca 2024 22:00 |
Ja też ci życzę , aby to przejście w nową rzeczywistość owocowało tak dobrymi tekstami, jakimi nas tutaj raczysz.
![]() |
Perseidy @Alfatool |
23 czerwca 2024 22:16 |
Chciałabym jeszcze podziekować, za tę radość, jaką sprawiła mi całostka ze stemplem, znaczkami i tekstem, dołączona do zamówionego ezgzemplarza z Makulektur. To taki piękny gest, dzisiaj rzadko spotykany.
![]() |
Sinistram @Alfatool |
23 czerwca 2024 22:52 |
Dziękuję za to pisanie i Makulektury. Jak mówią, burzliwe morze rodzi dobrych żeglarzy. Dobrze, że Pan ruszył w tę podróż na żaglach, o wiosłach, na pagajach.
![]() |
MarekBielany @Alfatool |
23 czerwca 2024 23:16 |
Alfa, beta, gamma [...] omega.
No cóż, czas biegnie z prędkością czytania.
![]() |
Paris @Alfatool |
24 czerwca 2024 01:05 |
Bardzo fajne,...
... ciesze sie, ze wraca Pan do zdrowia i pisania, bo zawsze mi sie ono bardzo podobalo !!!
Mnie tez zmienilo sie ,,oprogramowanie,, odkad zaczelam czytac CORYLLUS`a,... ciagle sie udoskonala,... dzieja sie fantastyczne rzeczy i sprawy,... to naprawde rewelacyjne uczucie, bardzo pomaga mi zyc i dokonywac roznych wyborow.
Aha, no i jeszcze mam pamiatke po Betacool`u - te pieczatke i zalaczone zdjecie bpa Lozinskiego przyslane wraz z bulwami koron cesarskich, ktore nb. pieknie sie rozmnozyly,... kiedy kwitna i je podziwiam zawsze przypominaja mi Pana...
... i niezapomniane, piekne wpisy ,,Cudka z Beta ogrodka,,.
Pozdrawiam serdecznie Pana i Jego Rodzine, pozostaje z powazaniem i najlepszymi zyczeniami,
![]() |
valser @Alfatool |
24 czerwca 2024 09:35 |
Napisze dla otuchy, ze sprawy, ktorymi sie zajmujemy sa istotne tylko dla nas. Czesto bywa tak, ze sprawy traca na waznosci i autoidentyfikacja poprzez to co sie robi jest juz nie do zniesienia. Trzeba zrobic cos nowego, chociaz to nie bedzie nic nowego, bo wszystko juz bylo.
Niezaleznie od tej uwagi - odpalenie kazdego nowego projektu jest latwe tylko wtedy kiedy jest wewnetrzny naped i odpowiednie paliwo. Sila ducha i dazenie do mistrzostwa. Niezglebionych zasobow ode mnie prosze przyjac.
![]() |
atelin @chlor 23 czerwca 2024 15:02 |
24 czerwca 2024 09:53 |
"Ja pozwolę sobie w tym miejscu podziękować za nagrodę, pokłonić się i odejść jako betacool i spróbować sprawić, żebyście za bardzo za nim nie tęsknili."
Czego nie rozumiesz?
![]() |
Magazynier @Alfatool |
24 czerwca 2024 11:24 |
No wszak Alfacool już sprawił, że gdyby nie waga historii błazeństwa i zaklęć nad regionem naddunajskim, to bym zapomniał o Betacoolu. Zwłaszcza jego badania nad wiecznie żywym tow. Bounacorsim sprawiły że tęsknota to blade określenie w zestawieniu z głodem dalszych jego badań. I to mistrzostwo Matejki ... Wszak obiecałeś ciąg dalszy ...
Głodomór-magazynier
![]() |
Magazynier @valser 24 czerwca 2024 09:35 |
24 czerwca 2024 11:38 |
Nie podzielam twojego pesymizu. To znaczy podzielam tylko częściowo. Są ważne dla "tylko nas", ale tylko "narazie". Jeśli Rzeczpospolita przestanie istnieć, to pozostaną ważne "tylko dla nas". A wiemy wszak ze źródeł pruskich, które mylić się nie mogą, że jest wieczna.
Jest jeszcze inne źródło. Objawienie prywatne Służebnicy Bożej Kunegudny Siwiec, gaździny-mistyczki niepiśmiennej, umiała tylko czytać, z Beskidu Żywieckiego. Pan mówi jej, parafrazuję: "Będę Królem Polski. ... Polska będzie dobra, wielka, sprawiedliwa, i będzie sprawiała mi radość".
Wybacz, że z grubej walę. Sam nie wiem jak to mam rozumieć. Gubię się w domysłach. W tych dialogach Kunegudny przede wszystkim mowa o Sercu Jezusa i fundamentach pobożności. Ale jest ten jeden fragment, który stawia ogromny znak zapytania. Nadto Pan jest już królem Polski. Bł. Wyszyński, Bł. Rapacz, Bł. Sopoćko, Bł. Popiełuszko, św. JP II i inni już sprawili radość Bogu. Ostatnio, parę lat temu, w czasie Synodu o rodzinie, Abp Gądecki sprawił radość Panu psując rozmiękczanie nauczania o rodzinie. Abp Wojda bez wątpienia to pasterz wedłgu Serca Bożego. Pierwsza cześć tego fragmentu to być może proroctwo warunkowe. Spełni się o ile ...
![]() |
Magazynier @Alfatool |
24 czerwca 2024 11:40 |
Te wiersze czytałem. Wytrawny klasycyzm.
![]() |
valser @Magazynier 24 czerwca 2024 11:38 |
24 czerwca 2024 11:58 |
NIe bardzo wiem, gdzie ty widzisz pesymizm. To jest przeciez dobra wiadomosc. Nie ma zadnych obszarow szarosci, nie ma zadnej niepewnosci i znakow zapytan. Wszystko jest jasne i klarowne.
![]() |
Magazynier @valser 24 czerwca 2024 11:58 |
24 czerwca 2024 12:33 |
Ironizuję. Pesymizm w tym że niby to jest ważne tylko dla nas. Ciąg dalszy jak najbardziej popieram.