-

Alfatool : Między Alfą a gammą, ale bardziej w stonę Alfy

Requiem dla błazeństwa. Część 1 - Od przypadku do przypadku, aż do Znaku

tekst piąty z 12 marca 2024 r.

Sergiusz Michalski, Protestanci a sztuka. Spór o obrazy w Europie nowożytnej, Warszawa 1989, PWN, nakład 2750+250 egz., s.371

Mirosław Słowiński, Błazen. Dzieje postaci i motywu, Poznań 1990, Wydawnictwo Poznańskie, nakład 2850+150 egz., s. 344

 

Gdy przyjrzymy się informacjom o książkach, które chcę tu dzisiaj nieco przybliżyć, to możemy stwierdzić, że występują między nimi pewne podobieństwa. Zgadzają się inicjały autorów (choć są odwrócone), zgadzają się nakłady (choć są inaczej uzupełnione) i bardzo podobny jest czas ukazania się obydwu publikacji, który można nazwać okresem przełomu. To są oczywiste przypadki, których (w zgodzie z naszą wiarą) jeśli w jakiś sposób nie potwierdzi Siła Najwyższa, pozostają takowymi i nie zostają zaliczone w poczet znaków.

Jeżeli zajmuję się już doprecyzowaniem prywatnych definicji przypadku i znaku, to zaznaczę, że ewentualne działania wszelkich uzurpatorskich sił wyższych nie powodują moim zdaniem zmiany kategorii. A więc wymienione przeze mnie zbieżności - to jednak przypadki, a nie - znaki.

Do sfery przypadków należy również zaliczyć to, że obie pozycje dotyczą spraw istotnych, a jednak takich, na które aż do czasu przełomu, w PRL-owskiej rzeczywistości nikt przydziału papieru, ani dyspozycji druku nie wydał. Duże podobieństwa dotyczą także sposobu wydania obu prac, są one bowiem obficie zaopatrzone w przypisy, a także w ilustracje.

Na ich okładkach znajdują się podobne w wymowie, czerpiące z jednego ideowego źródła, mroczne ilustracje podmieniające znaczenia i w przewrotny sposób przeistaczające sferę sacrum w diaboliczne profanum. Tu dodam, że autorem okładki o protestantach i sztuce był Franciszek Starowieyski, co ewidentnie nadawało książce rytu istotnego wydarzenia (wszak pan Franciszek swoimi plakatami uświetniał premiery wielu istotnych kulturalnych wydarzeń). „Starodziejskie” inspiracje do projektu okładki były zakorzenione w kilkuwiecznych konkretach, pochodzących z XVI wieku, które można od czasu do czasu odnaleźć na numizmatycznych portalach.

źródło: https://media.numisbids.com/sales/hosted/bruun/2051/image05331.jpg

 

To nie cała lista przypadków, które połączyły te dwie książki. Posiadają one bowiem jeden obrazowy punkt styczny. Jest to ten sam drzeworyt, przedstawiający plądrowanie kościoła, który zdobił antyreformacyjną satyrę autorstwa Thomasa Murnera noszącą tytuł: „O wielkim luterańskim błaźnie”.

Gdy uważniej spojrzymy na tytuł dzieła autorstwa Thomasa Murnera, to okaże się, że łączy on swą nazwą bohaterów interesujących nas pozycji, czyli Marcian Lutra – ojca protestantyzmu i bohatera zbiorowego nazwanego jednak przez Mirosława Słowińsiego przy użyciu liczby pojedynczej - błaznem. To oczywiście także zupełny przypadek, któremu póki co nie powinniśmy nadawać wielkiego znaczenia, chyba że takowe nieoczekiwanie się odsłoni.

Zacznijmy od zagłębienia się w treści książki Sergiusza Michalskiego. Opowiada on w sposób bardzo naukowy i tym samym nieco obrazoburczy (cierpi bowiem na tym obrazowość wywodu) o podążającym krok w krok, a czasem wręcz napędzającym reformację sporze o obrazy. Najpierw następuje długi wywód ukazujący, wyważone (zdaniem pana Michalskiego) podejście teoretyków reform (przede wszystkim Lutra i Kalwina). Po chwili następuje jednak konfrontacja postępowych teorii z tak zwaną rzeczywistością i wtedy wywód musi wspinać się na wyżyny ekwilibrystyki, by osiągnąć poziom zadowalający PRL-owskich decydentów i promotorów pracy.

Obrazoburstwo staje się bowiem „szczególnym fenomenem historycznym i kulturowym o skomplikowanym charakterze i niejednoznacznej wymowie” nasuwającym „wiele problemów badawczych”.

„Trudności zaczynają się od samego terminu. Obrazoburstwo jest bowiem pojęciem dobitnym i cokolwiek wieloznacznym. Sensu stricto oznacza on wrogość do obrazów religijnych (i rzeźb), wrogość przejawiającą się w ich unicestwieniu poprzez mniej czy bardziej demonstracyjną akcję publiczną. Oczywiście w tym znaczeniu sporej części wydarzeń na terenach protestanckich nie można uważać za obrazoburstwo. Możemy mówić jedynie o częściowej redukcji obrazów i rzeźb w wyposażeniu kościołów na terenach luterańskich, i całkowitej – na terenach kalwińskich. Jeżeli zmiany przeprowadzono w sposób pokojowy – to jest obrazy i rzeźby zostały zdjęte ze ścian a nie zniszczone od razu – jeżeli działo się to pod nadzorem zwierzchności (na co silny nacisk kładło wielu reformatorów) i nie przybierało form tumultu lub demonstracyjnego niszczenia fizycznej substancji dzieła, to zmiany te, powtórzmy, obrazoburstwem w sensie ścisłym nie były”. (s.255)

Jak rozumiem pan Michalski doprecyzowując definicję, kierował się tak zwaną spontanicznością akcji i jeśli odbywała się ona pod nadzorem i za zgodą jednostek oświeconych, to definicji nie spełniły. Na moje oko, to trochę tak, jakby mając w pamięci palenie książek przez nazistów kierować się tym, czy akcją dowodził certyfikowany oficer, ale może to zbyt mało poprawna politycznie i naciągana teoria.

Na szczęście współcześni naukowcy w kwestii sprawczego obrazoburstwa internetowego, wypowiadają się półgębkiem i (póki co) wyraźnie się krygując, więc docieranie do źródeł, czyli od starych ilustracji jest wciąż możliwe, bowiem jeszcze ich nikt na stosie nie spalił. Zerknijmy zatem na kilka starych obrazków:

Rycina przedstawiająca ikonoklastów w kościele Najświętszej Marii Panny w Antwerpii, wydarzenia z 20 sierpnia 1566 r. Autor: Frans Hogenberg

"Spontaniczne" wypadki obrazoburcze we Flandrii (1568)

Jeśli przyjrzymy się uważnie obu szkicom, okaze się że spontaniczna obrazoburczość spełniająca definicję Sergiusza Michalskiego wymaga dość dużej ilości specjalistycznych sprzętów (wysokie drabiny, długie liny) i fachowego dozoru technicznego. Przedstawicieli tej grupy nietrudno na zamieszczonych ilustracjach zidentyfikować. Moim zdaniem wyklucza to spontaniczność owych akcji...

Może podczas lektury kolejnej porcji wywodu pana Michalskiego, nasze wątpliwości się rozwieją, a przy okazji dowiemy się także, jak wyobrażał on sobie kulturalne dochodzenie do obrazowego konsensusu:

„Nie brak było sterowania akcjami obrazoburczymi i przemieniania ich w mającą konsensus większości wiernych stopniową likwidację wystroju kościoła. Zarówno w aktach obrazoburczych, jak i postępując łagodniej posługiwano się specyficznymi chwytami. Tak na przykład w Seceminie w 1556 na spotkaniu polskich kalwinów z wysłannikami braci czeskich jeden z uczestników radził szlacheckim patronom kościołów, by działali powoli i stopniowo przygotowywali prostych ludzi do usuwania obrazów. Wpierw miano by zamykać ołtarze, przykrywać obrazy płachtami, potem zaś bez pośpiechu wycofywać z nawy głównej i ukrywać w mniej otwartych pomieszczeniach kościoła. W innych przypadkach zaczynano od odwracania obrazu licem do ściany. (…) Z drugiej strony zabieg odwracania obrazów do ściany miał w piętnastowiecznej Polsce jednoznacznie obrazoburczą, husycką konotację i traktowany był jako preludium do aktu zniszczenia”.

Autor kończy akapit ogólnym stwierdzeniem, że „wszystko to świadczy o trudnościach zaklasyfikowania samych procesów obrazoburczych”, gdyż „ich różnorodność jest zastanawiająca”.

Jak rozumiem owe definicyjne niedogodności wynikały jedynie z drogi, czy bardziej etapów, które miały doprowadzić do tego samego finału, czyli unicestwienia sakralnego dzieła. A może pan Michalski miał jednak rację i rzeczywiście mamy tu nielichy problem, bowiem sam finał ze względu na jego różnorodność także mógł sprawiać trudności klasyfikacyjne:

„Większą agresję (…) budziły rzeźby. Dekapitacja rzeźb – najczęstszy bodaj typ uszkodzenia – ma dość oczywistą symbolikę. Nie zawsze bowiem chodziło (…) o zniszczenie całego posągu; „celem jest pozbawienie mocy i siły rzeczy wyobrażonej, pozbawienie posągów tych części, które mogą symbolizować ich zdolność działania”. Stąd tak częste uszkodzenia określonych fragmentów rzeźb (głowy, nos, uszu i oczu, w przypadku posągów świętych – ich atrybutów). (…)

Retabulum ołtarzowe z kaplicy Jana van Arkela w katedrze w Utrechcie (Domkerk). Znalezione za fałszywą ścianą gipsową podczas prac konserwatorskich w 1919 roku. Datowane na XV wiek, zniszczone podczas tzw. Beeldenstorm

Na obrazach wykłuwano oczy; zabieg ten miał zresztą swe bezpośrednie antecedencje w postawie Turków wobec mozaik bizantyńskich. Z obrazu Holbeina wycięto na przykład postać Chrystusa i dodatkowo wykłuto tej figurze oczy. Były jeszcze inne rodzaje uszkodzeń i zniesławień. Obrazy i rzeźby obsmarowywano nieczystościami, czy też co miało konkretną prześmiewczą symbolikę – krwią krowią. Z innych gestów degradacji wymieńmy wrzucanie obrazów maryjnych do kloak, czy bardzo popularne wrzucanie obrazów i rzeźb do studni, rzek i jezior. Obrazoburczy ferwor wyzwalał czasami bardzo szczególne działania symboliczne. Tak nam przyjdzie ocenić wydarzenie w Dorpacie (styczeń 1525), gdzie – wedle, wprawdzie niepewnej, relacji (brak przypisu odsyłającego do relacji – spostrzeżenie moje) – obrazoburcy uderzali w krucyfiks mieczami i włóczniami. Również z Niderlandów (Saint-Jacques) wiemy o biczowaniu głowy Chrystusa przy wtórze okrzyków: „Jeśliś Bóg, to przemów”. Tego rodzaju naśladowanie Pasji ocierało się nawet na gruncie nowego wyznania o świętokradztwo.

Inne kryterium stanowił religijny – by tak rzec – status dzieła sztuki. Z reguły zaczynano od uderzenia w najbardziej czczone czy wręcz słynące cudami wizerunki. Splatały się tu względy taktyczne z wymową symboliczną takiego działania”. (s.259)

Zastanawia Was zapewne wątek tej pozbawionej taktu, taktyki. Otóż taki, a nie inny porządek działań wynikał z chęci udowodnienia, że cudowne obrazy nie są w stanie dokonać cudów w swojej samoobronie i dają się bezkarnie unicestwiać. Autor zaznacza, że w przypadku palenia cudownych obrazów na stosie, kończyły one zazwyczaj jako ostatnie, jako ukoronowanie dzieła zniszczenia w celu okazania słuszności barbarzyńskiego dowodu.

Jak słusznie zauważył Sergiusz Michalski „obrazoburstwo jako ruch masowy podlega dialektyce procesu rewolucyjnego”. Najdobitniej ten aspekt podkreślili aktywiści bazylejscy chwaląc się, że „w ciągu godziny zrobili więcej dla sprawy reformacji – niszcząc obrazy – niż rada miejska w ciągu trzech lat kunktatorskich deliberacji” (s.259)

Oto przytoczona przez badacza relacja obrazoburcy zurychskiego Thomasa Plattera:

"Pewnego ranka - relacjonował Platter - Zwingli własnie miał kazać w kościele NP Marii, gdy usłyszałem dzwony wzywające na kazanie, to pomyślałem sobie: Nie mam drewna, a tyle bałwanów, o które nikt się przeciez nie troszczy, stoi w kościele; udałem się więc do kościoła, do najbliższego ołtarza, złapałem Jana i wraz z nim wróciłem do szkoły. Wrzuciłem go do pieca i mówię do niego: Jogli pochyl się teraz, musisz iść do pieca. Gdy zaczął się palić powstało z powodu farby olejnej wielkie syczenie i trzaskanie". Próbując zracjonalizować czyn destrukcji Platter drogą naiwnej opowieści jakby usiłował po latach rozładować ówczesne nastroje, sprowadzając dawne motywacje, agresje i rozterki do poziomu miłej anegdoty..."  (s.259)

Drzeworyt z satyry Murnera

Może mylę się w swojej ocenie, ale pisząc o naukowej ekwilibrystyce pana Michalskiego miałem na myśli między innymi te dość odważne próby psychoanalizy i redukcji relacji do poziomu miłej anegdoty.

Należy także zauważyć wyraźne starania badawcze, by od tych zalatującymi dymem, smrodem i fekaliami rytuałów, trzymać z daleka reformacyjnych liderów:

„Trzeba jednak zaznaczyć, iż u żadnego z reformacyjnych teoretyków nie znajdziemy expressis verbis pochwały stosowania przemocy, jak też nie znajdziemy stwierdzenia, iż akt rytualnego niszczenia – pojmowany jako akcja bezpośrednia – ma wartości natury teologicznej. Co najwyżej była to pochodna rewolucyjnej niecierpliwości reformatorów.” (s.258)

Tym samym autor dzieła zdaje się oddzielać czystą teorię od wynaturzeń i brudów rewolucyjnej praktyki. Pozwólcie, że ja się póki co, owym nieco zalatującym baśniowym (Kopciuszek) procesem oddzielania popiołu od maku, nie zajmę. Powrócę natomiast do pierwiastka łączącego oba wydawnictwa, czyli do wspomnianego wcześniej drzeworytu z antyluterańskiej satyry autorstwa Thomasa Murnera noszącą tytuł: „O wielkim luterańskim błaźnie”.

Praca ta tuż po ukazaniu się ściągnęła na siebie rewolucyjny gniew, gdyż w kilka dni po publikacji w 1522 roku, dzieło zostało zakazane przez radę miasta Strasburga, z którego Murner musiał chyłkiem umykać i to w świeckim przebraniu. Uciekał przed chłopstwem ogarniętym gniewem, który jak już wiemy nie powinien mieć źródeł w reformacyjnej teorii, więc prawdopodobnie był rozbudzony tak zwaną (acz wtedy jeszcze nie nazwaną) mądrością etapu. Trudno wprawdzie sądzić, że to chłopi, a nie tak zwani teoretycy rewolucji, domagali się ekstradycji Murnera, gdy mieszkał w Lucernie (1529), ale widocznie mądrość etapu przetransponowała się na tym etapie do grona pamiętliwych i pałających żądzą zemsty teoretyków…

Praca pana Michalskiego zawiera mnóstwo ciekawych faktów, które niestety stają trochę w poprzek jego twierdzeń o niesterowalności pospólstwa przez teoretyków. Oto kolejny ciekawy fragment:

"Trzeba też zaznaczyć, iż zarówno w Niderlandach, jak i na przykład w Rydze proporcjonalnie większy udział wzięli przybysze z innych miast, czy regionów lub krajów (w Rydze tzw. Szwarchaupter). Z Niderlandów (zwłaszcza z południa) wiemy o krwawych starciach między lokalną ludnością, trwającą przy starej wierze, a wędrownymi grupami obrazoburczymi". (s. 261)

Nie będę się tu rozwodził nad historią bractwa Czarnych Kapeluszy. Wikipedia podaje wiele ciekawych i bardzo mało znanych nam faktów. Zachęcam, bowiem kiedyś pisałem o polskim herbie, który nieco się z godłem bractwa kojarzy.

Najważniejsze są bowiem podane przez pana Michalskiego fakty. Obrazoburcze ekscesy były dobrze zaplanowane i nielicho finansowane, bowiem oprócz diet wyjazdowych uczestnicy musieli dostawać dodatek za ryzyko związany z oporem miejscowej ludności. Nie twierdzę, że zapleczem logistycznym sterowali teoretycy reformacji, ale jeśli nie oni, to wypadałoby, by dociekliwy naukowiec postawił choć cień hioptezy kto pociągał za sznurki, finansował teoretyków i zajmował się niełatwą i na pewno nie tanią akcją przemieszczania krytycznie nastawionych do sztuki średniowiecznej hord przyodzianych w czarne kapelutki. Jak myślicie, może pan profesor jakąś książkę na ten temat jeszcze w Polsce i po polsku opublikuje?

Wróćmy jednak do tak długo odwlekanej przeze mnie przezentacji drzeworytu z dzieła Murnera. Jeśli mu się dobrze przyjrzeć, to oprócz zespołu ciesielskiego majstrującego z niewątpliwym zacięciem przy więźbie dachowej świątynii, dostrzegamy jeszcze dwie osoby dostojnie niosące głowę osła i głowę błazna.

Plądrowanie kościoła - drzeworyt z satyry Thomasa Murnera

Głową zwierzęcia zajmiemy się w jednym z kolejnych odcinków tego cyklu i pomoże nam w tym druga prezentowana tu książka.  Na razie zajmijmy się błaznem. Został on (tak jak osioł) dość mocno "okrojony". Poza tym widzimy dwie wielkie ucięte ręce. Domyślamy się, że są to ręce raczej błazna niż osła, gdyż doświadczenie podpowiada nam, że osły nie mają rąk. Zapewniam jednak, że w historii o błaznach trudno o rzeczy pewne i nawet w kwestii oślich rąk książka pana Słowińskiego zasieje nam pewne wątpliwości. Nie budzi ich za to fakt, że my gest dwóch obciętych dłoni z dzieła Murnera mieliśmy okazję już tu wspólnie podziwiać.

Jan Matejko, Hołd pruski -  fragment obrazu - Stańczyk

Identyczne ułożenie rąk błazna (bo ja będę się jednak upierał, że na obrazie z dzieła Murnera są to ręce usuwanego z kościoła błazna) i Stańczyka z "Hołdu pruskiego" możemy oczywiście potraktować jako przypadek. Tezę taką, mógłby wzmacniać niewątpliwy fakt, że nie jest to przezcież znak dany od Stwórcy. Tym razem będę jednak obstawał przy twierdzeniu, że jest to znak pozostawiony przez Twórcę, który każe nam się poważnie zastanowić nad postacią Stańczyka. Matejko zadaje nam poważne pytanie o to, kim naprawdę jest błazen i kogo reprezenuje.

Ja jestem przekonany, że mistrz pędzla wpędził go tym jednym gestem w tak gęstą sieć uwikłań, o których większość badaczy twórczości Matejki nie miało i nie ma bladego pojęcia. Jestem przekonany, że zrobił to z rozmysłem i w oparciu o świetnie rozpoznaną przez siebie ikonografię. Wiem też, że rozplątywanie zaznaczonych z rozmysłem zależności wymaga posłużenia się kluczem i wiem, gdzie odnaleźć ten klucz i jak wiele zamków on otwiera. Z rozmysłem go tu i teraz nie użyję, bo uważam że pierwsze interpretacyjne kroki powinniśmy postawić przy użyciu nienaturalnie powyginanych trzech dłoni i dwóch obciętych rąk...

Czeka nas zatem błazeńskie chodzenie na górnych i na dodatek odciętych kończynach. Ciekaw jestem jak daleko zajdziemy.

C.D.N.

Tu link do książki o błaznach a tu do nie wznawianej książki Sergiusza Michalskiego.

Tu link do innych książek z biblioteki Betacoola

Niektóre wcześniejsze teksty Alfatoola:

tekst pierwszy - Niezbyt smutna elegia na odejście z prośbą o przyjście z pomocą

tekst drugi - Święci ze szpitalnej kaplicy cz.1 Czy św. Antoni jadł ryby?

tekst trzeci - Breaking Bad – przełamując zło Netfliksa i przemilczenia Matrixa

 



tagi: rewolucja  znaki  reformacja  teoria  marcin luter  przypadki  błazen  błazny  thomas murner  plądrowanie  obrazoburstwo  bazczeszczenie  sergiusz michalski  mirosław sławiński 

Alfatool
12 marca 2024 00:03
36     1138    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


Alfatool @Alfatool
12 marca 2024 06:46

Dzięki SN jestem na bieżąco 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Pioter 12 marca 2024 06:37
12 marca 2024 07:19

I żaden historyk sztuki nie widzi tu pola do dociekań, choć atakowane są przedmioty sztuki

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Alfatool 12 marca 2024 06:46
12 marca 2024 07:20

Pan Michalski dawno, dawno tem wyjechał do Niemiec, pewnie jeszcze żyje. Został niemieckim uczonym. Jest protestantem. Ja się zawsze dziwiłem dlaczego te książki o historii sztuki są tak przerażająco nudne, choć opisują takie interesujące rzeczy? Prawda dotarła do mnie późno, ale lepiej późno niż wcale

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Alfatool
12 marca 2024 07:40

To jest o tyle ciekawa pozycja, że facet zgromadził mnóstwo faktów, o których nie mamy zielonego pojęcia. I w oparciu o te nie skalane interpretacją, albo pokaleczone interpretacją fakty postaram się pokazać jak ciekawie napisać o pewnych twórcach i o etapach historii sztuki. Złoża rudy szlachetnych kruszców. Nic tylko wytapiać.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Alfatool
12 marca 2024 09:54

Ten gest rąk był i jest nadal popularny wśród satanistów oraz osob wrogo nastawionych do Koscioła. Wudać to po zdjęciach członków tzw. zespołów black-metalowych. A 15 lat temu iglądałem na YT filmik pokazujacy zdjęcia politykow (Clinton, Putin, Bush i inni), ktorzy też pokazywali palcami "rogi". W pidkładzie grała muzyka Dead Can Dsnce albo Brendan Perry pod tytułem "Kim oni są?". 

Błazen jako alegoria polityka/głowy państwa? Chyba tak. 

 

zaloguj się by móc komentować

WP @Alfatool
12 marca 2024 10:11

„Trzeba jednak zaznaczyć, iż u żadnego z reformacyjnych teoretyków nie znajdziemy expressis verbis pochwały stosowania przemocy, jak też nie znajdziemy stwierdzenia, iż akt rytualnego niszczenia – pojmowany jako akcja bezpośrednia – ma wartości jako akcja bezpośrednia. Co najwyżej była to pochodna rewolucyjnej niecierpliwości reformatorów.” (s.258)

Akcja bezpośrednia (Direct Action, DA) to wg terminologii wojskowej (zaczerpniętej z doktryn NATO/USA) zadania uderzeniowe wykonywane przez pododdziały operacji specjalnych (wojska specjalne).

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @OjciecDyrektor 12 marca 2024 09:54
12 marca 2024 10:31

Głowy państwa dysponowały podczas oficjalnych uroczystości emblematami władzy. Pytanie czy i ile z nich na obrazie "Hołd pruski" posiada król Zygmunt Stary. Z pobieżnej analizy wyjdzie ci, że berło i atrybut przypominający berło trzymają ciekawe z historycznego punktu wiedzenia, ale bardzo uwikłane postacie.

Punktem je łączacym jest nie tylko trzymanie dyrygenckiej "pałeczki" ale także wspólna twarz dyrygenta.

W miarę sprawne poruszanie się w tym labiryncie postaci i znaczeń wymaga sporych umiejętności. Mam nadzieję, że przez chwilę poczułeś się jakbyś miał chodzić na dwóch nie do końca należących do ciebie rękach :)

 

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Alfatool
12 marca 2024 10:52

"Wyłażą"  ciekawe sprawy. :)

Widać, że "parowóz dziejów" (juz wtedy istniał) zmiatał wszystko co "niesuszne".
Ten Pan Mirosław, a może "Bredzisław" nazwał te "epokowe" zdarzenia tylko sporem? Ciekawe czy zawsze w wyniku "sporu" spadają obrazy, głowy posągom itp?
Z drugiej strony co robiła i czy robiła coś druga "strona sporu"?
Czy może urządzała masowe pogromy?
Z trzeciej strony widzę taki aspekt błaznów, może już poruszony, że błazen jest "niepełnosprawny umysłowo" i kiedyś nie było go za co ukarać?
Czy przytoczeni autorzy też sami zaliczyli siebie do grona błaznów i w związku z tym nie można zbyt dużo od nich wymagać? :)

A tak na marginesie, zacytuję fragment z opisu książki Wojciecha Roszkowskiego "Bunt barbarzyńców. 105 pytań o przyszłość naszej cywilizacji":

...głupoty dość powszechnie akceptowanej za sprawą przede wszystkim mediów tzw. głównego nurtu. Za promowaniem głupoty, albo też i dewiacji, kryje się dziś jakże często wielki biznes.

https://bialykruk.pl/ksiegarnia/ksiazki/bunt-barbarzyncow-105-pytan-o-przyszlosc-naszej-cywilizacji#tabs-nav

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @WP 12 marca 2024 10:11
12 marca 2024 11:03

Dzięki za zwrócenie uwagi na ten cytat, bo niestety go błędnie przytoczyłem. Juz go poprawiłem w tekscie dodając przy okazji gorąco-gorejący obrazek błazna rozpalającego w kominku.

Cytat poprawny:

„Trzeba jednak zaznaczyć, iż u żadnego z reformacyjnych teoretyków nie znajdziemy expressis verbis pochwały stosowania przemocy, jak też nie znajdziemy stwierdzenia, iż akt rytualnego niszczenia – pojmowany jako akcja bezpośrednia – ma wartości natury teologicznej. Co najwyżej była to pochodna rewolucyjnej niecierpliwości reformatorów.”

Nie zmienia to faktu, że komentarz bardzo trafny. To są teksty o działaniach oddziałów specjalsów i to posłanych do akcji przez NIEWIADOMOKOGO, czyli najpewniej przez swoje prostackie zacietrzewienie, bo teoretycy reformacji byli przecież bez winy...

 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Andrzej-z-Gdanska 12 marca 2024 10:52
12 marca 2024 11:11

Zahaczył pan panie Andrzeju o kilka kluczowych kwestii. Pan Michalski uchyla rąbków odpowiedzi na przynajmniej dwie.

Pierwsza to biznes i tu się zrobi naprawdę ciekawie, bowiem uderzenie poszło w kierunku, o którym miałem tylko mgliste pojęcie. Będę o tym pisał, bowiem ten biznes kręci się dziś tak, że ino wiatr po gołych ciałach hula.

Druga kwestia to pytanie co robiła (zrobiła?) druga strona. Pan Michalski delikatnie sugeruje o co poszło...

Zatem przenikliwości albo cierpilwości życzę, albo ciekawego zajecia  typu zwiedzanie nowoczesnych piastowskich zamków :)

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Alfatool 12 marca 2024 11:11
12 marca 2024 11:45

Dziękuję za odpowiedź.

Będę śledził dalsze losy naszych i nie naszych bohaterów.

Wybieram się do Krakowa w czerwcu. Czy tam są "nowoczesne piastowskie zamki"? :))

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Andrzej-z-Gdanska 12 marca 2024 10:52
12 marca 2024 11:49

Mysle, ze caly wysilek "reformatorow" szedl w tym kierunku, aby druga strona "sporu" nic nie robila, zwby lekcewazyla zagrożenie. Aby to osoagnac koniecznym jest przedstawienie tepretyków jako nłaznów. Cxyli osoby , z ktorych co najwyzej mozna sie posmiac, ale zadna miarą nie wolno wobec nich syosowac "akcji bezposredniej". Uderzenie błazna było kiedyś teaktowane jak infamia i swiadczylo o braku opanowania, o braku dojrzałosci.

Dzis podobnie nas sie tresuje. Mamy sie śmiac z glupoty błaznów-teoretykow i tylko tyle. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Andrzej-z-Gdanska 12 marca 2024 11:45
12 marca 2024 11:51

Wawel po przebudowie w XVIw. jest ultranowoczesny...:)

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Andrzej-z-Gdanska 12 marca 2024 11:45
12 marca 2024 11:53

Raczej nie. Kraków to renesans w czystej postaci. Ja polecam niezmiennie próbę przejścia przez piramidy znaczeń wzniesione przez mistrza Jana. Czyli muzeum w Sukiennicach i Dom Matejki.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @OjciecDyrektor 12 marca 2024 11:49
12 marca 2024 12:08

Pomyślałem, ża czas wrzucić do kominka ten odwieczny błazeński immunitet. Niech chwilę miło "posyczy i potrzaska". I pora by spojrzec na Stańczyka trochę inaczej niż na opatrznościowego męża, któty duma nad tym jaka krzywda dzieje się ojczyźnie.

On nie duma - on WIE. Pytanie zasadnicze skąd wie, czyli skąd otrzymuje zlecenia?

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Alfatool
12 marca 2024 13:39

Jak dobrze, że Pan wrócił z błazeńska tematyką! 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Matka-Scypiona 12 marca 2024 13:39
12 marca 2024 14:13

Tak sobie dumam, że to błazny rozpisały requiem dla średniowiecza i baroku. Więc moim zdaniem  należy im się coś w ten sam deseń.

 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @OjciecDyrektor 12 marca 2024 11:49
12 marca 2024 16:50

Zgadzam się z wypowiedzią, ale zastanawia mnie, jeśli tak było, czy znaleziono sposobu na zatrzymanie takich "akcji". Z drugiej strony czy to były kościoły katolickie, czy już "przejęte", bo wtedy sprawa jest łatwa. Pewnie działo się to stopniowo, a resztę dopowie autor notki.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @Alfatool 12 marca 2024 11:53
12 marca 2024 16:55

Byłem tylko raz, zdumiałem się, ale nie starczyło czasu i umiejetności na studiowanie. Wszystko przede mną. :)

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Alfatool 12 marca 2024 12:08
12 marca 2024 17:31

Jolanta Gamcarz w "Kto zabil Bartolomeo Berecciego" nakreśliła taki obraz epoki Zygmunta Starego, ze wg mnie ten Stańczyk jest na uslugach Albrechta Hohenzollerna. Bo jak już Coryllus napisał - bodajże w II tomie BJN Historie Polskie - ten całt Hołd Pruski to było zwyciestwo Albrechta, a nie Zygmunta Starego. No i ten Stańczyk to taka karnacja Albrechta. To chciał chyba wyrazic Matejko. Te "rogi" pokazane dłonią to znak wrogów Koscioła, a Albrecht stał sie puerwszym władcą-heretykiem. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @OjciecDyrektor 12 marca 2024 17:31
12 marca 2024 17:32

Gancarz...sorry p. Jolanto..;)

zaloguj się by móc komentować

betacool @OjciecDyrektor 12 marca 2024 17:31
12 marca 2024 17:48

Jak dodasz do tego fakt, że Matejko dał w "Hołdzie pruskim" swoją twarz Stańczykowi i Berecciemu i że obaj trzymają na tym obrazie berło i coś na kształ berła to wejdziemy na kolejne pięterko znaczeń i uwikłań.

 

zaloguj się by móc komentować

Gotoxy76 @Alfatool 12 marca 2024 10:31
12 marca 2024 18:17

"Pytanie czy i ile z nich na obrazie "Hołd pruski" posiada król Zygmunt Stary. Z pobieżnej analizy wyjdzie ci, że berło i atrybut przypominający berło trzymają ciekawe z historycznego punktu wiedzenia, ale bardzo uwikłane postacie.

Punktem je łączacym jest nie tylko trzymanie dyrygenckiej "pałeczki" ale także wspólna twarz dyrygenta."

Faktycznie :) ciekawe kto jest dyrygentem. Nie mogę się doczekać dalszych wpisów :)

Zastanawiam się też skąd pióropusz i symbol na tarczy Przecława Lanckorońskiego i kto otruł Janusza III ?

zaloguj się by móc komentować

Gotoxy76 @betacool 12 marca 2024 17:48
12 marca 2024 18:24

W opisie na Wikipedii pisze ,że Berecci trzyma dokument opatrzony pieczęcią królewską. Jabłko królewskie trzyma Szydłowiecki, przeciwnik królowej Bony. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @betacool 12 marca 2024 17:48
12 marca 2024 18:42

Z yego wynoka, że Matejko patrzył na ten Hołd Pruski nie jak zdobycie lenna w postaci Prus, tylko że to Polska miała byc lennem Prus. Pamiętam jsk Coryllus 3-4 lata temu napisał, że Prusy Królewskie były rządzone przez jedną rodzinę - zapomniałem nazwiska - i tylko teoretycznie w imieniu króla Polski. 

To, że nie staliśmy się lennem Prus po tym Hołdzie Pruskim, zawdzięczamy w zasadzie tylko temu, że towarzystwo protestsnckie pokłóciło sie między sobą - te artefakty władzy królewskiej trzymane przez różne osoby wrogie tronowi polskiemu to symbol tej kłótni. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Alfatool
12 marca 2024 19:31

Mogę rzec tylko tyle, że uważam Hołd za koncepcyjne arcydzieło Matejki a więc za zjawisko, które zasługuje jeśli nie na książkę, to na pewno na kilka poświęconych temu wpisów.

Póki co proponuję droge koncepcyja zaproponowaną przez postawiony przez Murnera znak równosci między Lutrem, reformacją, obrazoburcami i błaznami.

Pamiętajmy, że klęczacy Albrecht to gość, który zsekularyzował zakon krżyzacki. My Polacy tego zakonu historycznie i histerycznie nie trawimy, więc uważamy, że w ten sposób dokonała się jakaś dziejowa sprawiedliwość. Tyle, że Albrecht stał się w ten sposób suwerenem pierwszego laickiego państwa, czyli szefem państwa opartego reformację = o błazeństwo.

Zauważmy, że zapowiedzią tego, jak ono będzie wyglądać były choćby opisane przez Michalskiego wypadki w Dorpacie (styczeń 1525). Hołd miał miejsce w kwietniu. Skoro Stańczyk wie (a jego gest wskazuje na to że wie) o obrazoburcach, to wiedzą o nich wszyscy obecni na obrazie i choć trochę orientujący się w polityce.

Więc cała ta scena to jedna wielka błazenada.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Alfatool 12 marca 2024 19:31
12 marca 2024 20:46

No ale błazen jako inkarnacja Albrechta jakoś mieści sie w tej koncepcji, a przynajmniej zbytnio nie wystaje z ramek obrazu...:). Ta inkarnacja jest sprzężona zwrotbie, czyli błazen to władca i władca to błazen. 

No ale - jak juz skomentowałem ze dwa tygodnie temu -  tak to jest, jak się wybiera "mniejsze zło", to wychodzi z tego błazenada. 

zaloguj się by móc komentować

Gotoxy76 @Alfatool
12 marca 2024 21:11

Wizerunek z tarczy Lanckorońskiego to chyba Jesza/Jasza. Może Matejko chciał nam powiedzieć to:

"Należałoby zwrócić uwagę na tych, którzy dzisiaj mówią rzeczy bezbożne w tańcach lub gdzie indziej na widowiskach, rozważają w sercu rzeczy nieczyste, wykrzykują i wymieniają imiona bożków, i zastanowić się, czy jest możliwe nawrócenie do Boga Ojca. Na pewno nie. Albowiem nie wolno dopuszczać do uszu swobodnie tych świąt, które niestety obchodzą wedle tego, co pozostało z obrządków przeklętych pogan, jakimi byli nasi przodkowie, chyba że dla ukarania, tak jak niegdyś podniósł się krzyk mieszkańców Sodomy i Gomory. Albowiem na tym święcie swobodnie stawały się nieprzyzwoite obnażenia i inne obrzydliwości, o których Apostoł powiada, że nie godzi się ich nawet nazywać z powodu Boga Ojca. Takich rzeczy jednak, dzięki temu, że przybyło kaznodziejów, zaprzestaje się, a w wielu miejscach już się zaprzestało […] Nie ma innego imienia pod niebem, w którym możemy zostać zbawieni. Albowiem nie zbawia się człowiek w imię Łado, Jassa, Quia Nija, tylko w imię Jezusa Chrystusa".

"Kazania gnieźnieńskie" Łukasz z Wielkiego Koźmina

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @OjciecDyrektor 12 marca 2024 20:46
12 marca 2024 21:53

Przy okazji warto zauważyć jak dziwnie wrył się ten zwrot w nasz język. Dlaczego nigdy nie wybieramy mniejszego dobra?

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Gotoxy76 12 marca 2024 21:11
12 marca 2024 22:06

Na pewno nie jest to żaden polski herb, ale rycerski życiorys właściciela pozwala przypuszczac, że tarczę mógł sciągnąć nawet z Jerozolimy i okolic. Pytanie jaką inspiracją kierował się Matejko. Jeśli nie odnajdziemy ilustracji z podobnym obiektem to pozostają spekulacje.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Alfatool 12 marca 2024 21:53
12 marca 2024 22:27

Bo mniejsze dobre brzmi jak "mercedes bez klimatyzacji". A mniejsze zło brzmi jak "tuningowany trabant z silnikiem Rolls-Royca"....:).

zaloguj się by móc komentować


Alfatool @Alfatool 12 marca 2024 22:06
12 marca 2024 22:32

Trzeba brac pod uwagę, że Matejko sporo podróżował i sporządzał mnóstwo szkiców. Był m.in. w Istanbule, czy we Włoszech. Co do tej tarczy to najbardziej wyglądem przypomina tarcze hoplitów i wczesne tarcze z Rzymu...

???

 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @OjciecDyrektor 12 marca 2024 22:27
12 marca 2024 22:44

A przecież lepiej otworzyć okno niż słuchać enerdowskiego radyjka w mydelniczce z głośnym silnikiem pod plastikową pokrywką.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Alfatool 12 marca 2024 22:44
12 marca 2024 22:56

My to wiemy...ale inni powiedzą, że "patrz jak tanio - okazja!".....:). 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować