-

Alfatool : Między Alfą a gammą, ale bardziej w stonę Alfy

Poradnik przetrwania w beczce szpitalnego dziegciu

Alfatool - tekst czwarty z 27 lutego 2024 r.

Niezwykle długo powstawał ten tekst. Zdaję sobie teraz sprawę dlaczego. Otóż traktuje on o pobycie w szpitalu, a o tym fakcie każdy zdrowy, albo świeżo wyleczony człowiek, stara się jak najszybciej zapomnieć, czyli uciec od tematu. Uparłem się jednak, że się z nim zmierzę, bowiem spędzając w szpitalu niemal dwa tygodnie, już w trakcie pobytu stwierdziłem, że popełniłem parę dokuczliwych błędów, których łatwo byłoby uniknąć, gdybym miał możliwość zapoznania się z tekstem mniej więcej takim jak ten poniżej. Umówmy się, że z biegiem lat człowiek zwyczajowo ani zdrowszy, a już na pewno młodszy się nie staje; a jak nie - to jednak staje tyle, że przed faktem, że niczym coraz starsze auto, będzie się musiał czasami udać do stacji kontroli pojazdów połączonej z warsztatem, celem podbicia papierów na dalszą jazdę. Stwierdziłem więc, że choć niechętnie, to jednak takie szpitalne kompendium przetrwania sporządzę. Może komuś się przyda.

Szpital kojarzymy jako mało przyjemne miejsce. We wcześniejszym tekście pisałem co prawda o niemłodych już budynkach lokowanych przed ponad wiekiem na obrzeżach miast i dysponujących przyszpitalnymi parkami i kaplicami tchnącymi architektoniczną i artystyczną duszą. Umówmy się jednak, że takie atuty nie zmieniają zasadniczo sytuacji słodkiej chochelki w beczce ozdrowieńczego dziegciu. To odwrócone powiedzenie jest tu jak najbardziej na miejscu, bowiem okazuje się, że rzeczona łyżka miodu po kuracji w masie takiej substancji wyszłaby z niej znacznie zdrowsza bo kompletnie odrobaczona i upiększona. Oto próba dowodu:

DZIEGIEĆ to gęsta, lepka, ciemnobrązowa ciecz, którą otrzymywano m.in. z kory brzozowej i której niegdyś powszechnie używano jako środka przeciw pasożytom, np. glistom i wszom, a także jako leku na rozmaite choroby skórne: grzybice, egzemy i liszaje”.

Nie wiem jak Was, ale mnie trochę przytkało. Tak mało marketingowa nazwa jak „dziegieć” nie przyjęłaby się w aptekach i nie przebiła w wieczornych sesjach reklamowych wyglądających jak konkursy Eurowizji promujące suplementowe listy przebojów. Poza tym ta zapomniana substancja miałaby za wielkie spektrum koszące z rynku wszelkie konkurencyjne specyfiki – te na pasożyty przewodu pokarmowego, na insekty głowy. A przy okazji  dziegieć mógby odebrać wierne grono klientek salonom kosmetycznym nieustająco walczącym z egzemami i czym tam jeszcze…

Ale wracajmy do szpitala. On wprawdzie ma (jako ten dziegieć) nas uleczyć, ale wiadomo, że przyjemnie (tak jak i w przypadku dziegciu) nie będzie, a jeśli ktoś Wam to obiecuje, to potraktujcie go jako potencjalnego pacjenta nieco mniej inwazyjnej (przynajmniej dla ciała, choć nie koniecznie dla psyche) lecznicy.

Jak już sygnalizowałem, szpitalny turnus jest trudny i dla naszego psyche i dla organizmu. Mało tego, nigdy do końca nie wiadomo ile potrwa. Planowych zabiegów dotyczą co prawda pewne czasowe ramy ale lepiej się do nich za bardzo nie przyzwyczajać, zwłaszcza wtedy, gdy szpital jest w dużym i dość imprezowym mieście i ma Szpitalny Oddział Ratunkowy zwany popularnie SOR-em. Tak, tak to czyściec, przez który trzeba przejść, by dostać pomoc lub przebić się do (wcale już nie tak gorzkiego z SORrow-ego punktu postrzegania) dziegciu oddziału szpitalnego. Kręgów czyśćca jest wiele. Ze słyszenia tylko znam historię młodych Hiszpanów, którzy po kilku godzinach oczekiwania na interwencję dotyczącą ich załzawionych z powodu gazu pieprzowego oczu, zostali odesłani do łazienki celem ich przemycia nie dostępując żadnej poważnej audiencji i progów szpitalnego oddziału nie przekraczając.

Ale wracajmy do tych, którzy do pójścia do szpitala się szykują. Lekarz prowadzący, twierdząc że mój organizm czeka wydarzenie porównywalne ze skutkami wypadku samochodowego (operacja), zaapelował o przygotowanie się do tego wydarzenia. Zalecił regularne ćwiczenia kardio i rozciągające, pływanie, szybkie spacery, grę w tenisa (do wyboru) tak ze 4 razy w tygodniu. Dodatkowo kazał wzmacniać się dietą wysokobiałkową z użyciem skoncentrowanych preparatów. Trzeba pamiętać, że wtedy należy też dużo pić. To jest bardzo ważne, bowiem w szpitalu zetknąłem się z kilkoma przypadkami, że planowana operacja musiała być przesuwana z powodu małej wydolności serca pacjenta. Dodam, że niektóre osoby czekały na operację po kilka miesięcy, więc był czas, żeby stopniując ćwiczenia choć nieco swoje serce na zwiększony wysiłek przygotować. Pamiętajmy więc, że gdy przypadek nie jest nagły, to prawdziwa walka o zdrowie zaczyna się przed przekroczeniem szpitalnego progu.

A co, gdy go mamy przekroczyć? Szpitalna strona interetowa informuje nas, że w dniu przyjęcia należy zgłosić się z:

- dowodem osobistym i dotychczasową dokumentacją medyczną,

- przyborami toaletowymi,

- odzieżą i obuwiem na zmianę (piżama, szlafrok, pantofle).

Przyznacie, że lista mało imponująca, a ja bym ją jeszcze uszczuplił o pantofle, a w ich miejsce wstawił klapki, z których można korzystać pod prysznicem (z pantofli chyba nie koniecznie).

Z tego co pamiętam na kartce ze skierowaniem wymieniony był także własny kubek, sztućce a także ręczniki. Co do przyborów toaletowych, to warto pamiętać o nawilżanych chusteczkach, bo przydają się zwłaszcza wtedy, gdy tuż po operacji człowiek jest mało mobilny. Warto mieć ze sobą balsam do ciała, gdyż przesuszona skóra aż krzyczy się o nawilżenie.

Są jednak praktyczne drobiazgi, o których nie myślimy, a są w stanie bardzo polepszyć komfort odpoczywania i spania. Owe okołoszpitalne „uprzyjemniacze” podpowiedziała mi moja najstarsza córka, która z racji długich lotniczych podróży ostatnio testowała je na potęgę. Dwa drobiazgi, a mogą przynieść wielką ulgę w zasypianiu i odpoczywaniu. Klapka na oczy na gumce i stopery – nieocenione, zwłaszcza wtedy gdy na salę trafiają w nocy nagłe przypadki i trudno o zdrowy długi sen, którego trzeba szukać w trakcie dnia, gdy czasami jesteście skazani na okno od południa. Moje wielce przewidujące dziecię zapytało w moim trzecim dniu pobytu, czy aby na pewno nie chcę z domu mojej poduszki. Nie chciałem i przecierpiałem jeszcze ze dwa dni. Potem, gdy przyszedł największy kryzys z zasypianiem, o przywiezienie poduszki telefonicznie błagałem. Naprawdę czucie pod szyją kawałka delikatnie utulającej i podtrzymującej materii w porównaniu do wiecznie przesuwających się grudek włókniny, które nie gwarantują ani odrobiny komfortu to zasadnicza różnica. Zapewniam.

Co do wielce przydatnych drobiazgów, to bardzo praktyczne są małe słuchawki bezprzewodowe, które można połączyć z telefonem komórkowym. Pomocne okazują się tu platformy udostępniające muzykę, filmy, bądź dobrze nam znany Youtube, na którym można odnaleźć mnóstwo ciekawych wykładów, konferencji i treści, które zajmą, nauczą, wzmocnią albo uśpią, a więc uczynią w kwestii naszego ciała i ducha bardzo wiele.

Warto wziąć pod uwagę, że małe użyteczne przedmioty - stopery, słuchawki, opaska na oczy i dodałbym jeszcze do tego błyszczyk do nawilżania spierzchniętych warg, wykazują ogromne tendencje do zapodziewania się w kipieli szpitalnej pościeli. Niestety nieustanne nurkowanie w celu odnalezienia zgub mąci materię posłania tak dokumentnie, że nie sposób w niej czegokolwiek odnaleźć. A w zmię(ą)conej pościeli tym bardziej nie odnajdziecie snu. Poszukiwania drobiazgów są tym trudniejsze, im bardziej unieruchomiony jest pacjent. Jego mobilność ograniczać może ból, ale jeszcze skuteczniej robią to wpięcia kroplówek, ujścia drenów czy podpięcia innych szpitalnych aparatur.

Mi udało się ogarnąć te wolnościowe tendencje drobiazgów za pomocą przyjacielskiego prezentu, który dostałem przed pójściem do szpitala, a który był zaopatrzony w ozdobne i jak się okazało wielce przydatne etui. Wszystko co ważne było pod ręką.

Nie ma się jednak co czarować. Przedmioty są ważne, ale ważniejsi są ludzie.

Spróbujcie szybko odpowiedzieć na pytanie: kto w szpitalu poświęca pacjentom najwięcej uwagi? Nie wiem jak odpowiedzieliście ale ja z całym przekonaniem powiem Wam, że wcale nie lekarze, nie pielęgniarki, nie rodzina, nie kapłan odwiedzający chorych, lecz współtowarzysze w cierpieniu, czyli pacjenci z sali. Po kilku dniach w szpitalu jest się już niezłym ekspertem, który potrafi wiele kwestii wyjaśnić, jak sterować pilotem od łóżka i żeby wieczorem powiesić go tak by był pod ręką; jak zaprogramować materac przeciwodleżynowy do masy ciała. Mało tego wie ona o podstawowych potrzebach i niepokojach każdego pacjenta więcej niż ktokolwiek inny. Dlatego nie powinniśmy się krępować użycia alarmów, by przywołać personel do osoby, która czegoś potrzebuje, a my nie jesteśmy jej w stanie pomóc. Weźmy pod uwagę, że nie wszystkie osoby są w stanie użyć przycisku alarmowego.

Pamiętajmy, że wielką rolę odgrywa oświetlenie sali, w ciągu dnia a zwłaszcza w długie zimowe wieczory. Pielęgniarki i lekarze potrzebują dużej mocy światła, która już po paru minutach męczy oczy. Zazwyczaj jednak źródeł światła jest wiele i łatwo je optymalnie ustawić tak, by każdy czuł się w miarę komfortowo.

Oprócz bodźców wzrokowych, mocno dają w kość szpitalne hałasy. Przez niedomknięte drzwi cała zawartość korytarzowego rumoru wlewa się do sal, a to z kolei powoduje rozdrażnienie niektórych pacjentów.

Ważna są także temperatura, wilgotność i świeże powietrze.

Na te sprawy powinny zwracać uwagę osoby odwiedzające, są one bowiem w pełni mobilne i łatwo im kwestie włączników, domykania drzwi, uchylania lub przymykania okien ogarnąć. A wilgotność może poprawić zwykły wilgotny ręcznik powieszony na kaloryferze.

Warto także, by odwiedzający pamiętali, że wizyta w szpitalu to nie tylko rozmowa, spotkanie i podrzucenie niezbędnych rzeczy. Ten czas można poświęcić choćby na masaż nóg, bo to ich mięśnie cierpią najbardziej z powodu dłuższego bądź krótszego przywiązania do łóżka.

Oczywiście te barierę leczącego dotyku przekracza zazwyczaj tylko najbliższa rodzina i wtedy dopiero widać jak straszną jest samotność i brak choćby jednej osoby, która nie wypełniając zawodowych obowiązków coś poda, coś przyniesie, natrze kremem, obmyje ciało mokrym ręcznikiem. Tu dodam, że warto powiesić na ramie łóżka taki wilgotny ręcznik na noc – zwłaszcza osobie będącej tuż po operacji.

A propos stanu tuż po wybudzeniu, to muszę tu wspomnieć o przygodzie, która mi się przydarzyła ale jej źródła wybiły tuż przed operacją. Do zabiegu przygotowywała mnie młoda pani anestezjolog w towarzystwie jeszcze młodszej pani, która anestezjologiem ma dopiero zostać. Zauważyłem, że najmłodsze pokolenie medyków działa jak piloci boeingów, czyli w zgodzie z listą procedur do zrealizowania. Oni je kolejno odhaczają, a człowiek dowiaduje się co za chwilę nastąpi, co poczuje, albo kiedy straci czucie. Jako pacjent odbierałem to bardzo pozytywnie, bo działa to bardzo uspokajająco. Mało tego okazywało się, że prawie zawsze miałem wybór. Mogłem się zdecydować na wenflon w przedramieniu, ale dowiedziałem się, że jest on mniej praktyczny przy dłuższym przebywaniu w szpitalu i większej ilości kroplówek, więc uległem jednak sugestii i wybrałem portową opcję dawania w żyłę i szyję jednocześnie (dożylny port szyjny). Z kolei przy znieczuleniu przed operacją mogłem wybrać między opioidami a znieczuleniem zewnątrzoponowym. Jednak za chwilę uświadomiono mi, że opcja pierwsza oznacza spore ryzyko odruchów wymiotnych, bardzo bolesnych jeśli ma się duże szycie brzucha (a takie właśnie się kroiło, tyle że w odwrotnej kolejności). Wybrałem bramkę numer dwa, po czym zostałem słuchaczem lekcji wbijania się igłą w przestrzeń zewnątrzoponową kręgosłupa – to pani doktor uczyła stażystkę?, studentkę? jak się do tego zabrać. Liczenie kręgów, głuchy odgłos wkłucia... Minus tej lekcji był taki, że pani doktor już nie informowała mnie, choć byłem bardzo ciekaw kto liczy kręgi, a jeszcze bardziej kto się wkłuwa. Zakładam, że jednak dużo częściej czyni to pani doktor, ale jakieś uspokajające słowo, by się jednak przydało, zwłaszcza że poczułem niepokojący prąd, który rozszedł się w stronę mojej lewej nogi.

Przebudzenie było skrajnie dwubiegunowe. Na jednym biegunie operujący mnie chirurg, który, gdy już lekko oprzytomniałem powiedział, że wszystko poszło super i że wykroił ze mnie wszystko co najgorsze i zbuntowane przeciw mojemu pierwotnemu genotypowi i przeciw zdrowiu.

Na drugim biegunie byłem ja sam, a raczej połowa mnie. Bo gdy zostałem sam na sam z radością pozbycia się nowotworu, to okazało się, że nie czuję lewej połowy ciała. Nie mogę ruszać lewą nogą ani lewą ręką, gdy prawa część jest zupełnie sprawna. I tak oto w mojej głowie odbywał się myślowy dialog lewej półkuli mózgu z tą prawą:

Lewa: - Z rakiem mogłam chodzić, a bez raka będę jeździć na wózku…

Prawa: - Daj spokój, będzie dobrze. To na pewno przejdzie.

Lewa: - A skąd ta pewność ty prawicowa optymistko? O skutkach ubocznych opioidów cię poinformowali, więc pewnie i o takich powinni, a nie powiedzieli ani słowa! Poza tym wiesz kto cię znieczulał? Może ta stażystka albo studentka?

Prawa: - Daj spokój. Jestem prawie pewna, że pani doktor.

Lewa: - Łatwo ci mówić bo jesteś po tej sprawnej połowie, a ja tu po swojej stronie mam same defekty!

Tak dwie strony gadały poprzez trwogi pola,

jak grające na przemian dwie harfy Eola...

Piszę o tym, żeby inni nie do końca poinformowani do których jakimś cudem ten tekst dotrze, nie wpadali w przesadny niepokój i spróbowali powściągnąć jednostronny defetyzm, bo ten (nawet kilkugodzinny częściowy paraliż) powinien ustąpić. Tak mi przynajmniej (post factum) wyjaśniła bliska mi osoba, która się na tych tematach dobrze zna.

Poza wszystkim powinniśmy pokładać większą ufność w prawicę, niż w chore projekcje lewicy…

Trochę było tu o pomocnych przedmiotach i o tym jak bardzo w szpitalu liczy się ludzkie wsparcie.

Szczególnie ważne jest to profesjonalne – lekarskie i pielęgniarskie. Zanim zdecydujemy się na jakiś szpital, sprawdźmy czego można się w nim spodziewać. Internetowe opinie często są podzielone, ale jeśli są zgodne i negatywne, to powinniśmy rozważyć, czy decyzja powodowana na przykład bliskością ośrodka jest słuszna.

Reszta w rękach i sercach naszych bliskich i przyjaciół, których obecność, zaangażowanie, dobre słowo i modlitwa są bezcenne.

Czy poważna choroba i pobyt w szpitalu może człowieka czegoś nauczyć. Z całą pewnością tak. Modyfikacja utartego życiowego scenariusza i zmiana dobrze znanych dekoracji sprawiają, że wszelkie dywagacje geostrategów wieszczących jakieś eskalacje, wszelkie polityczne wzmożenia i burze, nagle lądują w końcowym odcinku jelita grubego. Człowiek zaczyna czuć całym sobą smak życia, bo zdaje sobie sprawę, że znalazł się na wojnie. Dla niektórych nie jest to wojna, lecz jedynie bitwa o zdrowie, której rezultat traktują jak coś oczywistego, bo trafiają z niegroźną przypadłością.

Niektórzy z kolei oczekują od lekarzy, że ci uratują im życie.

Mnie urzekł tytuł pewnej starej książki, która ostatnio trafiła w moje ręce – „Lekarz ratujący zdrowie”.

Już tłumaczę dlaczego. Otóż jej autorzy (bo jest to praca zbiorowa) musieli zdawać sobie sprawę, że żaden medyk - najlepszy nawet specjalista, nigdy nikomu życia nie uratował. Mógł je przedłużyć, albo poprawić jego jakość, jednak oczywistość końca, czyli śmierci nie podlegała dyskusji.

Autorzy (jakże słusznie) umiejscowili ratowanie życia poza zasięgiem lekarza.

I to jest właśnie istota wojny i istota rzeczy, którą łatwiej pojąć w murach szpitala.

Uratowanie życia nie leży ani w pielęgniarskiej, ani ratowniczej, ani lekarskiej gestii. Oni mogą jedynie ratować zdrowie.

Chyba, że będą w stanie wraz ze zdrowiem uratować duszę. Wszak jest ona nieśmiertelna. Ale można się podjąć tego zadania jeśli się w nieśmiertelność duszy wierzy.

Ten lekarz, do którego trafi ta dwutomowa księga będzie miał nad czym dumać, okazało się bowiem, że i ona ma swoją duszę…

Tu link do książek z biblioteki Betacoola. Książka ze zdjęcia nie znajdzie się w sprzedaży.

Dotychczasowe teksty Alfatoola:

tekst pierwszy - Niezbyt smutna elegia na odejście z prośbą o przyjście z pomocą

tekst drugi - Święci ze szpitalnej kaplicy cz.1 Czy św. Antoni jadł ryby?

tekst trzeci - Breaking Bad – przełamując zło Netfliksa i przemilczenia Matrixa

Wkrótce tekst piąty



tagi: wojna  śmierć  zycie  pielęgniarki  szpital  lekarze  porady  nieśmiertelność  przedmioty  poradnik  jak przetrwać  lista  odwiedzający 

Alfatool
27 lutego 2024 00:31
20     1007    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @Alfatool
27 lutego 2024 06:49

Coraz mniej lekarzy w ogóle wierzy, że mają duszę, więc z jej rstatowaniem u pacjentów jest i będzie krucho.

Do tych praktycznych uwag d9dałbym jeszcze jedną, ale chyba najważniejszą - pytać się, pytać lekarzy i pielegniarek zawsze i wszędzie i nieustannie, gdy czegoś nie wiemy, gdy mamy wątpliwości. Oni nas będą ignorować lub odzywać się nieprzyjemnie, bo są przepracowani i zestresowani. Ale to wszystko trzeba wziąć ze spokojem na klatę i wytrwale cały czas pytać się, nie zrażając się ich opryskliwymi odpowiedziami. Bo wtedy, gdy wiemy zaczyna nas opanowywać spokój, a spokój wewnętrzny (nie tylko duchowy) po operacji jest najważniejszy. Nie mówiąc już o tym, że unikamy błędów w zarzywaniu leków pooperacyjnych i błędów w rehabilitacji, dzięki czemu szybciej wracamy do normalności.

Ktoś, kto ma naturę obrażalską zatnie się w sobie i o nic nie będzie pytał, głupio myśląc że mu wszystko mają obowiązek powiedzieć, bo jak nie, to on ich poda do sądu. Taki głupiec nie wie ile trwa proces sądowy o błąd lekarski i nie wie, że nic i nikt mu już straconego zdrowia nie przywróci. Straconego z powodu nie pytania się o wszystko. 

zaloguj się by móc komentować

bolek @Alfatool
27 lutego 2024 07:19

Dzięki! 

zaloguj się by móc komentować

Czarny @Alfatool
27 lutego 2024 09:49

Do listy dopisałbym jeszcze książkę. Wystarczy jedna, najlepiej nie beletrystyka - historyczna mile widziana, temat dowolny. Po pierwsze, można se poczytać, a po drugie, wzbudza się zainteresowanie lekarzy. Lekarz najpewniej nie zna tytułu ani nazwiska, ale da do zrozumienia, że coś mu się obiło o uszy. I wtedy - czas na ciebie! Pytasz o siebie i o swoje zdrowie, a lekarz odpowiada trochę bardziej i trochę dłużej i trochę mniej niechętnie, niż normalnie. Wie już bowiem, że słuchasz ze zrozumieniem i nie będzie gadał w próżnię. 

To naprawdę działa, testowałem wielokrotnie. 

zaloguj się by móc komentować

orjan @Alfatool
27 lutego 2024 10:14

Zauważyłem, że starsi pacjenci często skarżą się na - jakby to ująć - zdawkowość  kontaktu z personelem zwłaszcza z lekarzami i pielęgniarkami. Że wszystko szybko, szybko, jakby bez rozmowy i zinteresowania człowiekiem. Tutaj diagnozą "od ręki", lub jak młodsi mówią "od czapy" oczywiście jest zarzut zaniku humanizmu wśród personelu medycznego.

Pewnie znalazłyby się także i personalne dowody takiego zaniku. Ja jednak myślę, że osłabienie tego bezpośrdniego kontaktu z pacjentem większe przyczyny ma w drodze, na której porusza się obecny rozwój medycyny i technik medycznych. Otóż w wielu specjalnościach szpitalnych leczenie w stopniu wcześniej niespotykanym zależne jest od rozmaitych aparatur. Te dają personelowi leczniczemu takie narzędzia wglądu w pacjenta, o jakim kilkadziesiąt, ba, głupie 30 lat temu nawet nikt nie marzył.

Jakaś istotna część aktywności (czyli czasu pracy) presonelu leczniczego musiała więc przeprowadzić się w stronę tych monitorów, czy czego tam takiego. Lekarz badając - dajmy na to -  z użyciem USG patrzy na monitor, a nie na pacjenta. Ten leży obok, może i coś mówi, a lekarz więcej "rozmawia" z komputrem, niż z pacjentem. W jakimś sensie i zapewne w znacznej części tu są, choć oczywiście nie wszystkie, przyczyny skarg na zdawkowe zainteresowanie pacjentem. Zresztą, im bardziej naukowo i technicznie zaawansowane są tzw. procedury medyczne, tym trudniej wytłumaczyć je pacjentom.

Trafne, czy nietrafne jest powyższe wnioskowanie, w kilku znanych mi przypadkach zauważyłem, że do typu wspomnianych na wstępie starszych pacjentów ono wnioskowanie dobrze trafia i potrafi im podnieść komfort wewnętrzny. Dziwią się, że sami wcześniej tego nie zauważyli. W takiej sytuacji trafność rzeczywista spada na drugi plan analogicznie jak w przypadku placebo.

zaloguj się by móc komentować

orjan @Czarny 27 lutego 2024 09:49
27 lutego 2024 10:28

Działa, lecz należy zachować umiar w wyborze. Przykład obusieczny:

zaloguj się by móc komentować

stachu @Alfatool
27 lutego 2024 12:20

Z własnej obserwacjio personelu;

1.pacjent po zabiegu skarży się, panie doktorze boli, a lekarz; ja pana na zabieg nie namawiałem.

2. ordynator na obchodzie; panowie bierzcie środki przeciwbólowe, one nie przedłużają i nie hamują procesu leczenia, a po co niepotrzebnie cierpieć.

I mniej przyjemne, gdy za ścianą sali szpitalnej jest pokój intensywnej terapii i ciągle dochodzi sygnał pik, pik, a którejś nocy to pikanie jest coraz szybsze i po jakis czasie ustaje. Dlatego trzeba brać środki nasenne, by nie śniły się koszmary. Są pacjenci, starsi mężczyżni, którzy cierpią z bólu , ale sami po pielęgniarkę nie zadzwonią, wtedy dzwoni się za nich i wyjaśnia pielęgniarce problem. W czasie mojego długiego pobytu w szpitalu personel medyczny był bez zarzutu, nawet ten lekarz co potraktował pacjenta dość obojetnie.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @OjciecDyrektor 27 lutego 2024 06:49
27 lutego 2024 13:01

"Coraz mniej" to kwestia względna. Bo ile mogło ich być w pierwszych wiekach po Chrystusie? Jak się czyta Ewangelie to ma się wrażenie, że Jezus był jedynym lekarzem, który albi nie miał konkurencji, albo była bardzo licha. W każdym razie uzdrawiał i ciało i ducha jednocześnie, przynajmniej w tych dokładniej opisanych przypadkach.

Co do zadawania pytań to masz absolutną rację. Nie wolno się pozbawiac tej możliwości bo w przeciwnym razie stres jest ogromny. Mnie na ten przykład bardzo uspokoiła odpowiedź na proste pytanie, czy jestem w stanie szwy na jelicie jakoś naruszyć, swoim upadkiem albo głupim gwałtownym ruchem. Lekarz odpowiedział, że jestem bez szans żeby w tym aspekcie sobie zaszkodzić. Stres wyparował.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @bolek 27 lutego 2024 07:19
27 lutego 2024 13:02

Ależ prosze bardzo. Mam nadzieję, że nie szybko się przyda.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Czarny 27 lutego 2024 09:49
27 lutego 2024 13:08

Miałem dwie książki. Może sobie przypomnę jakie. Trochę za mało je eksponowałem, bo konwersacja na ich temat się nie zawiązała. Ale sposób świetny i pisząc tekst marzyło mi się, żeby kolejne "sposoby na przetrwanie" pojawiły się w komentarzach.

Może wypróbuję go następnym razem. Dziś lekarz robiący mi USG zapytał, czy tego kamienia w woreczku nie mogli my wyciąć przy okazji. Zapytałem całkiem serio, czy to byłoby możliwe przy jednym cięciu, a on stwierdził, że chirurgiem nie jest. Czasami więc konwersacja się nawiązuje i bez pomocy książki, ale szybko się urywa.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @orjan 27 lutego 2024 10:14
27 lutego 2024 13:19

Masz wiele racji, Dziś przerabiałem badanie USG 100/100.

Zauważyłem, że szpitalny personel medyczny jest cały czas w locie i informowanie pacjentów o czymś co dla nich wydaje się banałem rzeczywiście kuleje. A w wielu przypadkach mogłoby zaoszczędzić im czasu. Wystarczyłoby zainteresować pilotem od łóżka osoby odwiedzające, albo zasugerować odwiedzającym masaż chorego, zwłaszcza wtedy, gdy są kłopoty z krążeniem w kończynach.

Trzeba przyznać, że byłem jednak zbudowany i zaangażowaniem i fachowością. Choć brakowało mi jednocześnie podejścia całościowego. No właśnie ducha...

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @orjan 27 lutego 2024 10:28
27 lutego 2024 13:20

No fakt. Można przelicytować i nadziać się na kontrę.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @stachu 27 lutego 2024 12:20
27 lutego 2024 13:28

Ja także ostatnie na co miałbym się skarżyć to fachowośc personelu.

Co do środków przeciwbólowych to musze stwierdzić, że pod tym względem odczuwanie bólu było dużo mniejsze niż to co pamiętam z bycia po operacji wyrostka jako nastolatek. A tym razem blizna po cięciu była 2 i pół raza dłuższa.

Co do dzwonków w imieniu innych pacjentów to jak najbardziej się zgadzam. W ten sposób pomagamy innym niosąc ulgę (sen) samym sobie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Alfatool
27 lutego 2024 14:54

A widzisz. Ty też to masz. Jak coś się dzieje w kraju, zaraz coś mnie łupnie. A to zwichnę prawą rękę, a to lewą. A to reumatyzm się odezwie. Nie ma zmiłuj. Albo raczej jest zmiłuj, absolutne. Bo to dar Boży te boleści. Można je ofiarować za prawą albo za lewą stronę ojczyzny. Albo i za obie naraz. Różaniec pomaga dobrze zaadresować te przesyłki. Nie żartuję ...

Dzigieć powiadasz ... Tak, tak, ho, ho. Szara maść, najlepszy środek na mendy ...  

zaloguj się by móc komentować



chlor @Alfatool
27 lutego 2024 19:16

Widziałem działanie szpitali kolejno w trzech placówkach przez łacznie ponad dwa miesiące jako osoba codziennie odwiedzająca, i moje spostrzeżenia są bardzo podobne.

Jeszcze trzeba przyjąć fakt, że terminy i godziny obowiązują tylko chorych. Lekarz będzie albo nie będzie. Często trzeba czekać pod zamkniętymi drzwiami gabinetu jak Jurand pod Malborkiem.

Z rad praktycznych dodam: brać koniecznie sól i cukier, bo potrawy podają całkowicie bezsmakowe.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @chlor 27 lutego 2024 19:16
27 lutego 2024 19:37

Lekarze (zwłaszcza na chirurgii) są bardzo zależni od czasu trwania zabiegów, a te mają to do siebie, że są mało przewidywale, a komplikacje przy jednym z nich powodują nieoczekiwane perturbacje (tekst w przygotowaniu) dla wielu osób nie tylko tych oczekujących na spotkanie.

O smakach szpitalnych potraw tekst także w przygotowaniu. Podpowiem, że w moim przypadku sól była bezużyteczna.

zaloguj się by móc komentować

chlor @Magazynier 27 lutego 2024 14:54
27 lutego 2024 21:46

Szara maść - rewelacja na wyjątkowo oporne zmiany chorobowe skóry. Nie do zdobycia, ale da się zrobić w domu. Dermatol - rewelacja na zranienia. No i hit - krople Inoziemcowa na jelita i żołądek (eter, strychnina, spirt, opium).

Zabytkowe super leki których już nie ma.

 

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Alfatool
27 lutego 2024 21:48

Super tytuł.

 

 

zaloguj się by móc komentować

orjan @chlor 27 lutego 2024 21:46
28 lutego 2024 09:45

Gdy krople Inoziemcowa przepadły, to niebawem pojawił się Amol. Ma jeszcze osobną zaletę, że stosowany zewnętrznie potrafi poprawić samopoczucie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować