-

Alfatool : Nie ma czasu na nudę drogi przyjacielu. Układam mozaikę z podejrzanych zdarzeń, strzępków dawnych ksiąg... (B. M. - List do Aleksandrii II)

Requiem dla błazenstwa cz. 7 - Cztery opisy i pogrzeb, czyli Kallimach zbiorowo Doświadczony

tekst dedykuję Pioterowi i janowi-niezbędnemu

 

Chaos nade mną i chaos pode mną

Dla wszystkich prócz mnie jest mozaiką tajemną

Ukrytych zamiarów, przeznaczeń i czarów

Gdy ciemność

Pochłania jednako i plebs, i Cezarów

Jacek Kaczmarski, Astrolog (fragment)

 

W poprzednim odcinku cyklu, pochyliłem się nad pewnym chronologicznym błędem, który wytknął Matejce profesor Andrzej Nowak. Próbowałem bronić mistrza Jana twierdząc, że zastosował on „koncept błędu”, by unaocznić nam, że Kallimach i jego demoralizatorskie koncepty żyły dłużej niż sam Włoch, o czym do dziś zdaje się świadczyć jego płyta nagrobna usytułowana po prawicy Trójcy Świętej, górującej z ołtarza w krakowskim kościele Dominikanów.

O Matejkowskim „koncepcie błędu” najprawdopodobniej będziemy mieli okazję dłużej porozmawiać. Wtedy przyjrzymy się także wielu niezwykłym malarskim zabiegom, a także towarzyszącym im przedziwnym zbiegom okoliczności. Dziś natomiast poznęcamy się natomiast nad opisami serwowanymi przez historyków. Uczynię to metodycznie, czyli wybiorę sporę próbę opisów dotyczących jednego tylko, tego samego wydarzenia, czyli pogrzebu Filipa Buonacorsiego. Okaże się, że o ile Florentyńczyk, był już mocno sztywny, to opisy jego ostatniej drogi zdecydowanie sztywne nie były.

Zacznijmy od tekstu Józefa Skoczka z pracy „Legenda Kallimacha w Polsce” (wyd. 1939):

„Umarł Kallimach 1 listopada 1496r. Jego krewny Oktawian Gucci w liście do Laktancjusza Tedaldi, opisuje pogrzeb humanisty. Brało w nim udział liczne duchowieństwo, 14 biskupów, magnaci i szlachta, tłumy scholarów i doktorów Uniwersytetu. Pochowany został Kallimach w Krakowie w kościele dominikanów obok grobu Anjolfa Tedaldi, gdzie wystawiono mu wspaniały pomnik”.

Teraz zerknijmy na wersję dugą, którą serwuje Józef Garbacik w dziele „Kallimach jako dyplomata i polityk” (Kraków 1948), która jest moim zdniem najlepszą książką traktującą o tej postaci;

„Sam opis pogrzebu przez Calvanniego, jakkolwiekby był przesadzony, świadczy o popularności Kallimacha w Krakowie. Mimo nieobecności króla i jego rodziny, towarzyszył w odbyciu ostatniej drogi niemal cały Kraków z duchowieństwem („14 biskupów”), z zakonami, senatem uniwersyteckim, „15 tysięczną (?) rzeszą scholarów i nieprzebranym tłumem „la plebe che fu numero infinito” (liczba ludzi była nieprzebrana, tłum. moje).

Jakkolwiek krytycznie byśmy brali to sprawozdanie z pogrzebu, pozostanie niezaprzeczonym faktem, że popularność Kallimacha była szczególnie duża wśród młodzieży akademickiej i w świecie nauki i literatury, gdzie zajął jedno z pierwszych miejsc wśród współczesnych, co daje też miarę wpływów jego na ówczesną naszą kulturę.

Dalej sympatie wśród mieszczan, także wśród Niemców, świadczą, że z tym światem, a nie ze szlachtą i magnatami się zżył, i to by potwierdziło niepopularność jego imienia w tych sferach.

Nie widzimy w kondukcie pogrzebowym nikogo z magnatów małopolskich, nikogo ze świata politycznego. (…). Jeśli Calvani pisze, że śmierć Kallimacha głęboko odczuto w Polsce, upatrując w tym klęskę narodową i że płakano na myśl, że bez niego sprawy królestwa źle pójdą, to na pewno wśród płaczących nie było magnatów, jeno Olbracht i Maciej Drzewiecki. Słusznie pisał Szujski, że miarą wpływu Kallimacha jest też nienawiść, którą budził.” (s.139-140).

Śpiesznie wyjaśniam, że obaj autorzy pisząc o tym samym pogrzebie powoływali się na to samo źródło, bowiem nadawcą listu był Octtaviano Calvani di Gucci.

Dwaj badacze zgodnie wymieniają przedstawicieli zakonów i 14 biskupów i tłumy scholarów, niemniej Pan Skoczek widział na pogrzebie magnatów i szlachtę, a pan Garbacik raczej ich obecność wykluczył, natomiast uznał, że warto zaakcentować dobre relacje Buonacorsiego z niemieckim mieszczaństwem, czego o ile mogę się domyślać list Octaviana nie sugerował.

Może wyjaśni nam coś kolejny opis pogrzebu? Zerknijmy do relacji autorstwa Józefa Szujskiego przywołanego przez Garbacika:

„Dnia 1 listopada 1496 r. umarł Kallimach, pochowany przez króla z przepychem, który spotyka tylko najwyższych dygnitarzy i faworytów, uczczony tą piękną tablicą spiżową, przedstawiającą nam go z twarzą wykwintnej finezji, odznaczającą humanistów oblicza, od Piusa II, Erazma Roterdamczyka, zawsze podobnych znowu do arcytypu innego, późniejszego, groźniejszego chrześcijaństwu kierunku, do arcytypu twarzy Woltera. Chudsze czy otylsze twarze te przerzeźbił w bruzdy pełne myśli, duch bystry i bezwzględny, szczęki i brodę wysunęła zmysłowość, usta zwęził uśmiech sardoniczny, pewny siebie, ale panujący nad ostrem dowcipu żądłem, uśmiech dyplomaty i egoisty”.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/d/d6/Voltaire-Baquoy.gif

Powyżej Wolter na dworze króla Prus, poniżej Kallimach na dworze króla Polski?

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/31/Church_of_Holy_Trinity%2C_Filippo_Buonaccorsi_%E2%80%9ECallimachus%E2%80%9D_%28Italian_humanist%2C_writer_and_diplomat%29_epitaph%2C_12_Stolarska_street%2C_Old_Town%2C_Krak%C3%B3w%2C_Poland.jpg/1200px-thumbnail.jpg

Ze zgryźliwego opisu florenckiego humanisty, zestawiającego go z francuskim oświeceniowcem, możemy wnioskować, że przed 150 laty bycie historykiem i krakowskim konserwatystą do czegoś zobowiązywało. Mam na myśli spostrzegawczość, szukanie i odnajdywanie paralel i odważne ich zestawianie. Józef Szujski największe zagrożenie cywilizacyjne widział właśnie w owym dystyngowanym i artystycznie wyrafinowanym opakowaniu niebezpiecznej idei, która „obalała pojęcie o świecie, społeczeństwie, państwie i Kościele”, „deptała dawne metody rozumowania i nauczania”.

Szujski trafnie zauważył, że mimo nieobecności króla, przepych pogrzebu świadczył o tym, że to król patronował tej uroczystości. Szujski jako jedyny z zacytowanych tu historyków był w stanie wytłumaczyć także obecność wielu biskupów. Łączył to także z Kallimachowym humanizmem, który objawiał się, i to nie tylko w Polsce, potężniejącym wpływami na Kościół nie tylko w sferze obyczajowej i ideologicznej, lecz także odebraniem tejże instytucji „głównej siły w prawie elekcji biskupów”.

Istotne zmiany w tej kwestii krótko podsumował doktor Adam Zapała w tekście „Trudne relacje państwo – Kościół w czasach Kazimierza Jagiellończyka”:

„Tradycyjnie biskupów w Polsce mogły wybierać kapituły katedralne, które następnie prezentowały kandydatów papieżowi. W praktyce Kazimierz Jagiellończyk nie zostawiał tak ważnej kwestii przypadkowi i wymuszał na kapitułach wybór swoich kandydatów, a w razie sprzeciwu nie wahał się nawet przed użyciem gróźb i konfiskaty mienia niepokornych. O tych gwałtach na wolnościach Kościoła szeroko rozpisywał się Jan Długosz w swych Rocznikach, ubolewając nad brakiem poszanowania praw przez króla. Nawet zastraszenie kapituł nie gwarantowało jednak ostatecznego sukcesu. Kandydata musiał bowiem zaakceptować papież. Jego wybór często był uzależniony od prywatnych sympatii i potrzeb politycznych. Szczególnie w czasie wojny trzynastoletniej z Zakonem blokowanie królewskich kandydatów było dość częste, co prowadziło do wielu konfliktów. Warto jednak wspomnieć, że niemal we wszystkich przypadkach ostatecznie to król był górą”.

Jak widać, lepiej z owymi trudnościami w relacjach radzili sobie Jagiellonowie niż Kuria. Przyznam, że liczba czternastu biskupów robi wrażenie i świadczy o sile władzy wykonawczej, zwłaszcza wtedy, gdy porównany je z nie tak dawnymi katolickimi pogrzebami wysoko postawionych, powiązanych z zagranicznymi ośrodkami decyzyjnymi osób, kontrowersyjnych ze względu na swe relacje z Kościołem i z wiarą.

Wróćmy do Kallimacha – niedoszłego zamachowca na papieża, którego postępowym humanizmem nafaszerowała rzymska akademia Pomponiusza Letusa. Józef Szujski nazwał Kallimacha przedstawiciela tej szkoły krótko, a treściwie. Napisał, że jest on „typem potwornej, prawie satanicznej degeneracji humanizmu”.

O szczegółach poglądów rzymskich akademików większość badaczy milczy. Temat rozwinął jedynie nieoceniony Józef Garbacik w swym dziele o Kallimachu, nazywając ich sektą (cyt. jak w oryginale):

„Taka sekta jak Pomponianie mogła się znaleźć w niebezpieczeństwie, skoro jej zarzucano zepsucie obyczajów, herezję, ateizm. Fama głosiła, że członkowie tej „sodalitas” jedli ostentacyjnie mięso w Wielki Tydzień (…), odrzucali nieśmiertelność duszy, a wyznawali hedonizm i epikureizm. Nie chodzili na msze św., potępiali papieża, kardynałów i cały kościół, wstydzili się nazywać chrześcijanami, kpili ze świętych, m. i. św. Franciszka, nazywając go hipokrytą. Mojżesza i Chrystusa nazywać mieli oszustami ludzkości, jedynie Mahometa uważali za geniusza, ale też za oszusta. Niewątpliwie zarzuty te są mocno przesadzone i nie odnoszą się do wszystkich członków akademii, niemniej była wśród „sodalistów” grupa skrajna, do której, jak się domyślamy, należał nasz Kallimach, która poglądy takie, jeśli ich na trzeźwo nie głosiła, to na pewno przy winie wyznawała i propagowała”. (s.16-17)

Można się tu zastanowić nad kwestią, czy tak uroczysty pogrzeb i liczna obecność wyższej kadry duchownej, a także wybór miejsca pochówku wynikały tylko z posłuchu wobec monarchy, czy także z dużej łapczywości niektórych biskupów na uroki nowych idei. Warto wspomnieć, że Kallimacha (jako zbiega ściganego przez papieża) przyjął pod swój dach biskup lwowski – Grzegorz z Sanoka, o którym Jan Długosz, komentując jego śmierć napisał:

„Nie wiadomo z pewnością, azali zwyczajna śmiercią umarł, czy z zadanej mu trucizny od kobiet, z którymi nad miarę obcował”.

Grzegorz z Sanoka zmarł jednak w roku 1477, a więc grubo przed Kallimachem. Nie mógł więc być jednym z 14 hierarchów towarzyszących Kallimachowi w ostatniej drodze.

Uzupełnić i wyjaśnić należy tak liczną obecność świata nauki na pogrzebie Bouonacorsiego. Tu wiele tłumaczy Szujski, który wysuwa hipotezę o ściągnięciu do Krakowa innego wielkiego humanisty Celtesa. Miał on być „sprowadzony przez Kallimacha i króla” jako „reformator Akademii”. Zdaniem Szujskiego opór rektora Jana Sakrana sprawił, że Kallimach i Celtes nie rozwinęli skrzydeł na krakowskim uniwersytecie, a orbitowali jedynie wokół, zakładając coś na kształt koła literacko-dyskusyjnego „Sodlitas Vistulana”:

„…Kraków nie przyjął reformatora, uznajmy, że to nie sama zazdrość chleba, nie sztywne formy kasty uniwersyteckiej go wyłączyły; że wyłączyła go ta wielka zasada chrześcijańska, żądająca, aby ten nie był nauczycielem, kto może stać się nauczycielem zepsucia”.

Jeśli myślicie, że współczesne „aplikatory pigułek wiedzy” uważają Jana Sakrana za twardogłowego konserwatystę, to się grubo mylicie. Na naukowego hochsztaplera awansował kto inny. Zgadnijcie kto ?:

„Jan (Sacranus) z Oświęcimia) nie podzielał skrajnych dążności, z jakimi występowali radykalni zwolennicy nowego prądu. Pozostawał na kompromisowym stanowisku i wypowiadał się za istniejącym stanem i porządkiem zwłaszcza na Uniwersytecie. Niesłuszne przypisywano mu przez dawniejszą historiografię (w szczególności przez Józefa Szujskiego) rzekomych wystąpień przeciw przedstawicielom humanizmu.

A teraz pora na czwarte pogrzebowe świadectwo. Niby mało kontrowersyjne, a jednak z pewnych względów zadziwiające.

Chodzi mi o książkę pani Joanny Olkiewicz noszącą tytuł „KALLIMACH DOŚWIADCZONY”. Praca ta została wydana w 30330 egzemplarzach. Przypuszczam, że nakład zdecydowanie najwyższy ze wszystkich omawianych tu dzieł i to razem wziętych. Trzeba przyznać, że w wydawnictwo włożono wiele pracy. Oprócz mnogich ilustracji, jest tu bowiem bardzo szczegółowa bibliografia, spis dzieł Kallimacha, kalendarium z jego życia, notki biograficzne osób występujących w książce. Trudno więc jej odmówić sznytu rzetelności. Nie jest to jednak praca historyczna, bo choć zawiera wiele cytatów i odniesień, to nie zawsze wiemy na jakie w danym momencie autorka powołuje się źródło, gdyż książka pozbawiona jest przypisów. Notki biograficzne nie są indeksem osobowym, bo nie odsyłają do konkretnych stron. Można ją ewentualnie uznać za pracę popularyzatorską, ale bardzo ambitną, gdyż jak mało które dzieło dotyczące Kallimacha, łączy historię jego życia z dziejami Polski, przeplata dużą dozą jego poetyckiej twórczości i przedstawia bogatą (choć czarno białą) ikonografię dotyczącą tamtej epoki.

Treść dotycząca pogrzebu Kallimacha cytowana za listem Oktawiana Gucciego odsłania kilka ciekawych faktów, które dotychczas cytowanym historykom opisującym pogrzeb Buonacorsiego być może umknęły:

„…skonał po chrześcijańsku, przyjmował Najświętszy Sakrament nabożnie i z czcią, a wyrazy jego były tak łagodne, a łzy tak obfite, że obecnych także do płaczu poruszył. Śmierć jego wielką dla państwa i przyjaciół była stratą, że lepiej by się stało, gdyby król i królestwo zmarnieli”. (s.210)

Trochę dziwne jest to ostatnie zdanie, bowiem Włoch może w sposób przesadnie egzaltowany ustawia pewną hierarchię „marnień”, która nam maluczkim wydaje się daleka od tego, czego dowiadywaliśmy się z większości dzieł o Kallimachu, czyli o tym, że chciał wzmacniać władzę króla nad królestwem. Skoro „lepiej by się stało, że to one mogłyby w godzinie jego śmierci zmarnieć", to w czym tak naprawdę miałaby się zawierać wielkość Florentyńczyka? Może w postępowej ideologii, a może światopoglądowej rewolucji?

Być może o wszystkich tych sprawach moglibyśmy się o tym dowiedzieć się więcej, gdyby nie ostatnia wola Kallimacha (za J. Olkiewicz):

„Jednemu z wykonawców testamentu, swojemu sekretarzowi Janowi Potowi, polecił też Kallimach spalić wszystkie swoje jeszcze nie wydane dzieła. Niestety i ta ostatnia wola humanisty została wypełniona. Przynajmniej Gucci pisze do Laktacjusza, że Jan usłuchał rozkazu swego pana. Ale czy naprawdę usłuchał? (s.210)

Tym pytaniem pani Olkiewicz rozpoczyna dysputę o autorstwie „Rad Kallimacha”, które sprawiły, że postać humanisty obrosła w Polsce czarną legendą, mocno eksponowaną w pracach Józefa Szujskiego, a mocno wybielaną w dziele Józefa Skoczka, a tylko nieco mniej w „Kallimachu doświadczonym” autorstwa pani Olkiewicz.

Jednym z niewielu źródeł, które co prawda jedynie w przypisie (ale za to długim) zapoznaje nas ze skróconą treścią rad jest praca Józefa Garbacika. 35 wielce grzesznych wskazań, które unaoczniają, jak długą musiałaby być Kallimachowa, poprzedzająca przyjęcie Najświętszego Sakramentu, spowiedź, gdyby to Włoch był owych rad rzeczywistym autorem.

Jeśli opowiadamy o czarnych legendach, to musimy sobie uświadomić, że z ich propagandowego oddziaływania, świetnie zdawali sobie sprawę także ideowi progresiści. Nie jesteśmy w stanie odsiać w tej mierze ziarna od plew inaczej, jak poprzez konfrontowanie realnych działań osób, z powstałą na ich temat legendą. Potem, możemy podziwiać powstałe w ten sposób idealne paralele lub przedziwne kontrasty.

Dobrze znamy nieustanne próby oczernienia pontyfikatu Jana Pawła II. Znając te mechanizmy, możemy z pewnym zaciekawieniem czytać, w jaki sposób zapamiętała historia Pawła II (ach co za przypadkowa zbieżność papieskich imion!), czyli tego papieża, który miał się stać ofiarą zamachu szykowanego przez Kallimacha:

Tak o tej postaci piszą „Ciekawostki historyczne”:

"W przeciwieństwie do wielu papieży owych czasów nie tylko nie nadużywał symonii, ale jeszcze doprowadził do ograniczenia liczby urzędników na dworze papieskim. Przy tej okazji popadł w konflikt Akademią Rzymską, której wielu członków pełniło intratne funkcje na Lateranie. Na zarzuty z ich strony, jakoby był gardzącym ideami humanizmu barbarzyńcą, Paweł zrewanżował się oskarżeniami o kultywowanie przez akademików starożytnych wartości pogańskich oraz o zorganizowanie spisku na życie papieża. W efekcie niektórzy z naukowców udali się na dobrowolne wygnanie (jak np. Filippo Buonaccorsi, czyli Kallimach, który znalazł schronienie w Polsce). (…)

W swej dobroci dla prostego ludu Paweł II chciał zrobić jeszcze jedno. W 1470 roku ogłosił, że począwszy od roku 1475 tzw. rok święty, zwany też jubileuszowym, przypadać będzie co 25 lat. Obchody takiego święta wiązały się z formalnym wyrównywaniem wszelkich nierówności społecznych i wyzwalaniem z długów.

Nie do końca wiadomo, co stało się przyczyną jego śmierci. Oficjalnie przyjmuje się, że był to atak serca lub udar mózgu, których powodem miała być zbyt ciężka tiara włożona podczas jednej z kościelnych uroczystości. Nie brakowało też podejrzeń, że został uduszony lub zmarł wskutek zjedzenia nadmiernej ilości… melonów. Tajemnicą poliszynela było jednak to, że papież rzeczywiście najadł się owoców, ale do zgonu przyczyniły się wyczerpujące igraszki z nieletnim służącym”.

Warto wspomnieć, że papież Paweł II, umierając w lipcu 1471 roku miał 54 lata i że wbrew plotkom o jego lenistwie, był w owym czasie osobą wolną od obowiązków. Kallimach uciekł z Rzymu w roku 1468. Jeszcze w połowie kwietnia roku 1470 na sejmie piotrkowskim trwały zabiegi o wydanie Buonacorsiego papieżowi. Nieco później Paweł II zwołał do Rzymu kongres państw włoskich, czego efektem był antyturecki sojusz obronny podpisany 22 grudnia 1470. Papież planował także doprowadzić do małżeństwa Iwana III z katoliczką, Zoe Paleolog, dzięki czemu miało dojść do pojednania z Kościołem rosyjskim. Paweł II zmarł jednak przed zaślubinami.

Na opuszczony tron papieski wstąpił Sykstus IV, którego jednym z pierwszych kroków było przywrócenie do łask wszystkich spiskowców na życie poprzednika. Jeden z protektorów Kallimacha – Platina Bartolomeo został mianowany kierownikiem Biblioteki Watykańskiej. O jego propagandowej zadziorności niech świadczy taki fragment z pracy pani Olkowicz:

„miał satysfakcję: mszcząc się na swoim prześladowcy, przekazał następnym wiekom portret Pawła II jako barbarzyńcy i wroga kultury w swoim „Życiu papieży rzymskich”. (s.37)

Pomponiusz Leto – inny uczestnik spisku, „objął na powrót, z honorami, katedrę uniwersytecką na dalsze trzydzieści lat pracy pedagogicznej. A w latach 1478/1479 odbył podróż do Polski i stworzył ze swych obserwacji obraz Europy Wschodniej”. (s.38)

Humanizm więc triumfował nad papieskim barbarzyństwem i próbował ekspandować na wszystkich instytucjonalnych i geograficznych kierunkach. O innych osiągnięciach papieża Sykstusa IV rozpisywać się nie będę, pozostawiając to „Ciekawostkom historycznym”.

Wrócę natomiast do książki pani Joanny Olkiewicz, bo wydaje się ona z pewnych względów dość niezwykła.

Najpierw zaprezentuję krótką, odnalezioną w internetowych czeluściach, notkę biograficzną autorki:

„Joanna Olkiewicz (z domu Modrzejewska) urodziła się 31 lipca 1921 roku w Piotrkowie Trybunalskim. Po wojnie ukończyła Wydział Filologii Polskiej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po przeniesieniu się do Warszawy w 1954 roku podjęła pracę zawodową w agencji AGPOL (dawniej Agencja Reklamy i Wydawnictw Handlu Zagranicznego). Równolegle z pracą zawodową zajmowała się twórczością literacką i tłumaczeniami literatury historycznej i popularnonaukowej. Zmarła w Warszawie 12 września 1998 roku”.

Co skłoniło mnie do takich poszukiwań zapytacie? Mały drobiazg zamieszczany na samym końcu książki z informacjami o nakładzie, lecz także ważnymi z punktu widzenia postania książki datami. Otóż „Kallimach Doświadczony” został oddany do składania 8 września 1980 roku – tuż po zawarciu porozumień po sierpniowych strajkach.

Nie wiemy kiedy powstawała książka i czyim pomysłem była. Kto i kiedy zdecydował, by ją napisać i wydać i kto przyszedł z tą ideą do autorki. Czy był to ktoś z Ludowej Spółdzielni Wydawniczej, czy z agencji Agpol, która w owym czasie zajmowała się między innymi działalnością wydawniczą i organizacją międzynarodowych targów książki w Polsce.

W każdym razie oddanie do składu nałożyło się mniej więcej z wydarzeniami opisanymi przez pana Andrzeja Grajewskiego w bardzo ciekawym artykule p.t. „Solidarny. Jan Paweł II wobec Solidarności w latach 1980–1981”. Przytoczę tu tylko jego fragment:

„O nastrojach panujących wówczas w Kurii Rzymskiej wiele mówi szyfrogram przesłany 27 sierpnia 1980 r. z rezydentury rzymskiej wywiadu PRL. Oficer „Atar” (por. Adam Szymczyk) relacjonuje w nim rozmowę z podsekretarzem Papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu, który sygnalizował zaniepokojenie Kurii wciąganiem Kościoła do wydarzeń politycznych w Polsce. Negatywnie oceniano m.in. organizowanie Mszy św. na terenie strajkujących zakładów oraz wywieszanie tam portretów Jana Pawła II”.

Książkę pani Olkiewicz podpisano do druku w czerwcu 1981 roku - tuż po zamachu na Jana Pawła II. Druk ukończono w październiku 1981 roku, gdy wiadomo już było, że papież przeżył, ale obranie kursu na ustanowienie partyjnej monarchii absolutnej i na obranie antyobywatelskiego i antykościelnego kursu był już kwestią kilku tygodni.

Oczywiście możemy przyjąć, że to tylko seria chronologicznych przypadków. Za taki należałoby wtedy uznać fakt, że w roku 1981 Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza opublikowała także książkę Ludwika Stommy p.t. „Słońce rodzi się 13 grudnia”.

Pozostaje jeszcze interpretacja niejednoznacznego tytułu książki pani Joanny Olkiewicz. Nawiązanie do Kallimachowego doświadczenia znajduje się w ostatnim rozdziale pracy. Otwiera go ten fragment:

„Był to człowiek wielkiej nauki i o takim doświadczeniu we wszystkich prawie sprawach, któremu równych zaledwie kilku nasza epoka ogląda”.

Takie chlubne świadectwo wystawił Kallimachowi współczesny mu humanista włoski, profesor Francesco Negri, w swojej mowie wygłoszonej około roku 1488 na uniwersytecie padewskim, wszechnicy, której progi w piętnastym stuleciu opuściło z dyplomami wielu Polaków, zwłaszcza wybitnych prawników, piastujących potem wysokie godności”. (s. 245)

Książkę pani Olkiewicz zamyka fragment odnoszący się do mosiężnej płyty w wizerunkiem Kallimacha, którym ozdobiono uniwersyteckie debaty o Buonacorsim w roku 1954:

„Z tego Stwoszowego portretu Kallimach Doświadczony – tak jak i niegdyś, niemal przed pięciuset laty – uśmiecha się do nas i dzisiaj swoim mądrym nieodgadnionym uśmiechem”. (s.252)

Jak widzimy słowo „doświadczony” napisane jest tu wielką literą, tak jakby miało się odnosić do wielkiego Doświadczenia, które dzisiaj ludziom mądrym wypadałoby w końcu odgadnąć, by choć trochę zetrzeć z twarzy Kallimacha jego błazeński uśmiech.

***

P.S. Pod poprzednim artykułem o Kallimachu zamieściłem wyjątkowo dużą porcję tagów, które zazwyczaj są pomocne w jego odnalezieniu. W tym przypadku okazały się bezskuteczne. Artykuł mimo wpisywania owych tagów jest nieodnajdywalny. Może pan jan-niezbędny bardziej obeznany w internetowej materii niż ja, będzie w stanie jakoś to wyjaśnić. Przecież trudno uwierzyć, że Kallimachowy wampir nadal żyje i niewygodne mu treści jakoś wygryza...

PS. 2 Tu tradycyjnie linki do paru książek, o których dziś piszę:

https://allegrolokalnie.pl/oferta/jozef-garbacik-kallimach-jako-dyplomata-i-polityk-wyd-1948

https://allegrolokalnie.pl/oferta/joanna-olkowicz-kallimach-doswiadczony

***

Poprzednie odcinki cyklu "Requiem dla błazeństwa":

Requiem dla błazeństwa. Część 1 - Od przypadku do przypadku, aż do Znaku

Requiem dla błazeństwa. Część 2 - O przekleństwie rzeźby wiecznie żywej

Requiem dla błazeństwa. Część 3 - Lustra i znaki

Requiem dla błazeństwa Część 4. Mistrzunio i Małgorzata

Requiem dla błazeństwa Część 5. Od ogołoconych kościołów do gołych cyców Wenus, czyli o źródłach estetycznego stręczycielstwa

Requiem dla błazeństwa cz. 6 Kallimach jako wampir, czyli Matejkowskie znaki prowadzące do ważnych pytań

 



tagi: uniwersytet  jan paweł ii  zamach  humanizm  józef szujski  dominikanie  jacek kaczmarski  kallimach  filip buonacorsi  zamach na papieża  józef garbacik  papież paweł ii  astrolog  kallimach doświadczony  jan sakran  ludowa agencja wydawnicza  1980 sierpień 

Alfatool
30 czerwca 2024 15:56
28     1034    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Pioter @Alfatool
30 czerwca 2024 17:31

Nakład książki pani Olkiewicz to jakiś kod. Podejrzewam, że w rzeczywistości był on znacznie mniejszy.

Oprócz Joego, który z niego korzysta mamy też informację o innych kodujących - np nakładach prasy we Francji, w liczbie uczestników konferencji w Moskwie, itp (https://books.google.pl/books?id=K0UAau0BsJgC&pg=RA9-PR4&dq=30330&hl=pl&newbks=1&newbks_redir=0&sa=X&ved=2ahUKEwiI_MeuzYOHAxWb0QIHHQcxCXcQ6AF6BAgFEAI#v=onepage&q=30330&f=false)

Nawet w liczbie wojska znajdującego się pod bronią w Anglii (effective soldiers) a nawet do USArmy (tu)

Kod pochodzi chyba z głębokiego antyku (tu też) i dotyczy raczej nieudanych zamachów, ale z tego znowu wniosek, że te zamachy miałybyć być w zamyśle nieudane, czyli to takie ostateczne ostrzeżenie.

 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool
30 czerwca 2024 18:34

Bardzo dziękuję za dedykację i zaproszenie do kontynuowania dyskusji, rozpoczętej pod poprzednim odcinkiem "Requiem", oraz ponownie, ale tym razem publicznie, za uprzejmie ofiarowaną książkę.

Jest w tej notce sporo ciekawych spostrzeżeń i materiału do przemyśleń. Ot, na przykład, o szerszych ikonograficznych konotacjach przedstawienia postaci na epitafium u Dominikanów. Z pewnością warto będzie temu się przyjrzeć. Nie tracąc z oczu, oczywiście, powodu, dla którego to się robi. 

Tymczasem tylko krótki komentarz do dosłownie jednego zdania z notki: 

> Jak widzimy słowo „doświadczony” napisane jest tu wielką literą, tak jakby miało się odnosić do wielkiego Doświadczenia, które dzisiaj ludziom mądrym wypadałoby w końcu odgadnąć, by choć trochę zetrzeć z twarzy Kallimacha jego błazeński uśmiech.

 O jakie doświadczenie chodzi, to istotnie jest zagadka, ale pani Olkowicz prawdopodobnie nie czyni do niego aluzji. Po prostu przetłumaczyła pełny łaciński pseudonim Filipa Buonaccorsiego: Callimachus Experiens. Dlatego od dużej litery. Zdaje się, że tłumaczą to czasem na włoski jako Callimaco Esperiente, Skąd Callimachus - wiadomo: od wybitnego aleksandryjskiego poety, zwanego od miejsca urodzenia Kallimachem z Cyreny. Ale samo w sobie jest to imię po grecku znaczące: "szlachetnie walczący", po raz pierwszy zaświadczone u Libaniusza (jeśli wierzyć słownikom). W stronę tej interpretacji poszedł przynajmniej jeden autor, akurat rosyjski, dając objaśnienie "Krasiwoboriec Opytnyj" ;). Ja skłaniałbym się jednak tradycyjnie do imienia własnego, ale, jak się rzekło, druga część pseudonimu i tak prosi się o wyjaśnienie.

Swoją drogą, nie sądziłem, że Kallimach ma tak bogatą literaturę światową. Myślałem, że to postać o raczej lokalnym znaczeniu, a tu - proszę. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Pioter 30 czerwca 2024 17:31
30 czerwca 2024 19:59

Ja tam wielkim fanem numerologii nie jestem, ale jest i taka strona:

 

https://numero.wiki/nr/30330/numerologia

 

Co do nakładu to książka jest bardzo łatwo osiągalna. Nakład był więc spory. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 30 czerwca 2024 18:34
30 czerwca 2024 20:08

Cóż mogę rzec, chyba tylko coś w stylu Józefa Szujskiego, że do dziś ciężko Doświadczamy efektów jego (Kallimachowych) humanistycznych doswiadczeń (czytaj eksperymentów).

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Alfatool
30 czerwca 2024 21:39

Wygląda na to że w półświatku gayowskim tamtego czasu, to znaczy chciałem powiedzieć humanistycznym, liczył się oryginalność i styl. Zresztą chyba każdego czasu. Prekursor klasycznego homoseksualizmu, tzn. chciałem powiedzieć estetyzmu, na początku swojego poematu Aetia (Przyczyny) swój program poetycki streścił w alegorii wypowiedzianej przez boga Apolla: „Mój dobry poeto, utucz moją ofiarę, ale Muzę zachowaj szczupłą. To też ci rozkazuję: stąpaj tam gdzie wozy nie jeździły. Nie jedź po tych samych torach co inni ani po szerokiej drodze, ale po nieutwardzonej ścieżce, nawet jeśli jest węższa”.  Bounaccorsi powiedzmy nie całkiem się w to wpisał, albowiem ponieważ szczyt oryginalności zachowałby gdyby nie dał się przecwelować. Ale "mądry i piękny" bisex musiał być, to znaczy chciałem powiedzieć humanista, bo musiał. Musiał mieć zatem swój styl. 

Ciekawe że ze słowo styl, bierze się ze słowa stiletto sztylet, zapewne z powodu wspólnego źródłosłowa stylus, rylec. Buonacorsi przywiózł swoją ksywkę z Rzymu a nawet z Akademii Rzymskiej. Pomponiusz Laetus, którego Paweł II potraktował według "zasług", był jego mentorem. Na marginesie udział Bounaccorsiego w organizacji bandyckiej to rzecza oczywista, ale chyba nie był on mózgiem zamachu. Mózg raczej używał do innych celów, rzecz jasna do tworzenia swojego stylu.

 Jak pisze angielska wiki: "Pomponiusz Laetus sugerował, że jest homoseksualistą. Pisał o jego  „perwersyjnych nawykach”. Wiersze homoerotyczne (w tym adresowany do ówczesnego biskupa Segni, Lucio Faziniego), które odnaleziono w jego archiwum, choć przysporzyły mu reputacji sodomity, wydają się ograniczać do jego młodości. Wydaje się, że odzwierciedlało to cele Akademii Rzymskiej, jakim było ożywienie koncepcji miłości homoseksualnej jako ideału, czerpiąc z precedensów ustanowionych przez starożytność. Wydaje się jednak, że Buonaccorsi był szczególnie aktywny w grupie, pisząc o zauroczeniu seksualnym między mężczyznami. Jednak po przybyciu do Polski wydawało się, że zamiast tego skierował swoją uwagę w stronę miłości heteroseksualnej; być może ostrożna reakcja na gwałtowne wydarzenia w Rzymie." Tak tak, tylko do młodości, w Polszcze polubił spółkowanie z kobietami. Akurat, chyba prędzej wypiłby olej rycynowy ...

Paweł II był jednak bardzo pobłażliwym i ostrożnym mecenasem Akademii Rzymskiej. Jak widać ostrożność ta nie wyszła mu na dobre.

Zwróciłem uwagę na niechęć szlachty i arystokracji do Buonaccorsiego. Angielska wiki pisze: "Wraz z wstąpieniem na tron ​​polski byłego ucznia Buonaccorsiego jako Jana I, jego wpływy osiągnęły szczyt." I wszystko jasne.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Alfatool
30 czerwca 2024 21:41

Autorem Aetia jest Kallimach z Cyreny. Ktoś Bounaccorsiemu nadał tę ksywkę nie bez powodu. 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool
1 lipca 2024 09:53

>Wróćmy do Kallimacha – niedoszłego zamachowca na papieża, którego postępowym humanizmem nafaszerowała rzymska akademia Pomponiusza Letusa. J

Wiecej powiem, wróćmy do Pomponiusza, bo postać ta ma znaczenie nie tylko dla formacyjnego okresu życia Kallimacha, ale i daleko szersze i głębsze. W końcu ktoś, kogo dzisiaj z dumą zaliczają do swoich wielkich poprzedników i patronów zarówno rzymscy neopoganie, jak i oficjalne watykańskie instytucje, zasługuje na naszą uwagę.

Był ów Juliusz Pomponiusz - który urodził się jako Giulio lub Pomponio Sabino, a przybrał sobie przydomek Laetus, co znaczy "wesoły", "radosny", "beztroski" -  mniej więcej w pierwotnym sensie angielskiego "gay" - prawie otwarcie neopoganinem w samym sercu kurii rzymskiej. Na przykład 21 kwietnia celebrował z przyjaciółmi niczym Boże Narodzenie starożytne święto Narodzenia Rzymu (Dies Romana) i kazał się tytułować Pontifex Maximus (najważniejszy rzymski tytuł kapłański, zarezerwowany dla papieży, co widać na niemal każdym rzymskim zabytku). 

Owszem, Akademię w dramatycznych okolicznościach rozwiązano, a jej członkowie musieli ratować się ucieczką, jednak polska Wikipedia mówi tylko pół prawdy w zdaniu "Zamieszany w 1468 w spisek na życie papieża Pawła II, zbiegł do Wenecji, która szybko wydała zbiega w ręce papieża. Został osadzony w zamku św. Anioła, skąd odwołał swoje radykalne poglądy i wkrótce został uwolniony". Brakuje informacji, że Wenecjanie wydali go wprost z więzienia, w którym oczekiwał wyroku Rady Dziesięciu w sprawie o uwiedzenie dwóch studentów, i to pod warunkiem, że Rzym go zwróci, gdyby chciał odstąpić od ukarania spiskowca. Sodomia karana była tylko w jeden sposób i tak naprawdę "zaciekłość" papieża w pościgu za zbiegiem uratowała temu zbiegowi życie. Posiedział kilka miesięcy, wyszedł uniewinniony i oczywiście nikt do Wenecji odsyłać go nie myślał.

Tak że chroniąc Kallimacha jego polscy protektorzy byc może nie ryzykowali nawet jakiegoś konfliktu z papieżem.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jan-niezbendny 1 lipca 2024 09:53
1 lipca 2024 11:59

Podsumowując, mamy chyba dwie wersje do wyboru, albo Pomponusz rozkochał w sobie jakiegoś rzymskiego hurtownika owoców, który dostarczył na stół papieski tyle melonów, że Paweł II zmarł z powodu przejedzenia się nimi. Albo humaniści mieli za sobą potężnego protektora, który tak, czy inaczej żywot Pawła II gwałtownie zakończył. Spoglądając na listę spraw, którymi zajmował się papież, można spróbować sprawcę (sprawców) wytypować.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @betacool 1 lipca 2024 11:59
1 lipca 2024 13:51

Alternatywnie do zgubnie smacznych melonów podejrzewano nadmierny ucisk nowej, bardzo bogatej i zbyt ciężkiej tiary, zamówionej kilka miesięcy po wyborze i uczynionej - jak donosił ambasador Mantui przy Stolicy Apostolskiej - "al exemplo de quella de sancto Silvestro" (na wzór tiary św. Sylwestra), to znaczy papieża, który był odbiorcą Donacji Konstantyna. Papież Paweł II bowiem od początku pontyfikatu z całą mocą potwierdzał swoje cesarskie, absolutystyczne prerogatywy z niej wynikające. Uczty wydawane dla urzędników i ludu rzymskiego odbywały się ad imitationem veterum, z nieodzownym pozdrawianiem zgromadzonego tłumu z okna i rozrzucaniem srebrnych monet na wzór dawnych cezarów. Krążyły tez pogłoski o planowanym przeniesieniu pomnika znanego wówczas jako Caballus Constantini przed nową rezydencję papieską przy Piazza Venezia (wówczas P. San Marco), co odbierano jako kolejny przejaw sięgania po atrybuty władzy cesarskiej.

Jak pisze pewna włoska autorka: "Papież Barbo w ostatnich latach swojego pontyfikatu zdaje się jednak łagodzić swoje nalegania na rozwiązania bezpośrednio łączące władzę papieską z władzą starożytnych cesarzy. Nie mówi się już o projekcie przeniesienia "konia Konstantyna" i Dioskurów na plac św. Marka, uczty i bankiety tracą swój hałaśliwy splendor, nabierając wymiaru prywatnego. Papież wydaje się przekonany, że nie wypada już urządzać demonstracji w starym stylu. Nie sposób sądzić, że te zmiany, które zachodzą około 1468 roku, nie mają żadnego związku ze "spiskiem" akademików Pomponiusza Leto, których związki z kardynałami z frakcji "Pieschi" [to jest z nadania poprzedniego papieża, w odróżnieniu od "Paoleschi" - przyp. mój], wydają się dość oczywiste. Autoprezentacyjna uwaga Pawła II przeniosła się teraz na Stolicę Piotrową i duchowe prerogatywy władzy papieskiej. W obliczu grupy intelektualistów, którzy przyodziali - lub to im przypisywała propaganda - swoje własne świętokradcze postawy w szaty starożytnych, i tak mocno wykorzystali kulturę i polityczne tradycje starożytnego Rzymu w republikańskim i antypapieskim kluczu, Paweł II został prawdopodobnie nakłoniony do zmiany symbolicznych instrumentów, za pomocą których manifestował swoją władzę i do porzucenia wywodzenia tej władzy ze starożytnego imperium na rzecz wikariatu Chrystusa".

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 1 lipca 2024 13:51
1 lipca 2024 14:19

Jak widać, monopol na grzebanie  w pawlaczu starożytności został zadekretowany na rzecz humanistów. Paweł II błędnie domniemywał, że modą na starożytność i stawianem propagandowych akcentów, może w sposób dowolny zarządzać on sam. Widocznie kreatorzy starożynej mody mieli inne plany a papież mógł się czuć swobodnie jedynie składając większe zamówienia na melony albo na rozmiar i ciężar tiary. 

Ciekawe skądinąd, kto tak kretyńskie powody śmierci w owym czasie wymyślał.

 

 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 1 lipca 2024 14:19
1 lipca 2024 15:23

Przyczyny kretyńskie, ale powody, dla których rozpowszechniano te pogłoski, całkiem racjonalne. Chwyt propagandowy stary jak świat i służący do dzisiaj.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Alfatool
1 lipca 2024 19:24

Chyba warto rozpisać nagrodę Darwina dotyczą najgłupszych powodów śmierci.

Przygniecenie tiarą połączone w skutek przedawkowania melona w trakcie rozpusty powinno być całkiem wysoko.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Alfatool
1 lipca 2024 19:34

W rzeczywistości, co chwilę napotykamy "astrologię" - same "koniunkcje wydarzeń", niby przypadkowe, ale jednak można z tego coś poskładać. Dzięki za tekst :)

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @betacool 1 lipca 2024 19:24
1 lipca 2024 21:05

Interesujące (jak myślę) świadectwo z tzw. kręgów zbliżonych: dwa cytaty z "Żywotów papieży" Bartolomeo Platiny. Biogram warto uzupełnic informacją, że i on był członkiem Akademii.

"Paweł miał trochę wolnego czasu i starożytnym obyczajem urządził wspaniałe przedstawienia i wystawne uczty dla mieszkańców Rzymu [... ] Ale pośród całej tej publicznej radości, nagle dopadł go niespodziewany lęk; przyniesiono mu bowiem wiadomość, że kilku młodych mężczyzn, których przywódcą był niejaki Kallimach, uknuło spisek przeciwko niemu;  Ledwie mu o tym opowiedziano, gdy pojawił się przed nim (już prawie zmartwiałym ze strachu) człowiek, który nazywał siebie Filozofem, smutny nieszczęśnik i wygnaniec, który (najpierw błagając o wybaczenie) wmówił mu, że widział w lesie Velitre niejakiego Lucę Tozzo, obywatela Rzymu, ale banitę, z dużą liczbą innych bandytów, i że właśnie na niego idą. To sprawiło, że Paweł zadrżał ze strachu, obawiając się, że teraz, będąc atakowany zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz, z pewnością będzie zgubiony; i dlatego kazał aresztować wielu zarówno obywateli, jak i dworzan.  Vianesius [z Bolonii, szambelan papieski] podsycał w nim strach, podobnie jak każdy, kto korzystając z obrotu spraw mógł spodziewać się wyższej godności lub zwiększenia majątku. Włamywali się do domów bez różnicy i wlekli do więzienia każdego, kogo podejrzewali; a żebym nie pominął mojego udziału w tak wielkim nieszczęściu, przyszli nocą i postawili straż przed moim domem, wyłamali okna i drzwi i schwytali mojego sługę Demetriusza, lukkijczyka, który powiedział im, że tej nocy jadłem kolację z kardynałem Mantui;  Przybiegli więc i przyprowadzili przed oblicze Pawła, który, gdy tylko mnie zobaczył, zapytał: "Czy ty także", mówi, "spiskujesz z Kallimachem przeciwko mnie?".  Ja jednak, świadomy swej niewinności, odpowiedziałem mu  nieustraszenie, że nie było we mnie śladu winy. Będąc niedbale ubranym i wyglądając blado, wciąż mnie ponaglał i czasami groził mi mękami, a czasem śmiercią, chyba że się przyznam". 

I o śmierci papieża:

"Przez dwa lata byłem kuszony, a raczej zwodzony tymi nadziejami, aż w końcu postanowiłem udać się z kardynałem Mantui do Bononii, której był legatem.  Ale Paweł zabronił mi i (na swój żartobliwy sposób) powiedział, że mam już dość dowcipu i potrzebuję raczej bogactwa niż nauki. A teraz, gdy spodziewałem się ulgi po tylu kłopotach i cierpieniach, oto papież umiera na apopleksję około drugiej w nocy, sam w swojej komnacie, będąc zdrowym tego dnia i odbywając konsystorz.  Jego śmierć nastąpiła 28 lipca 1471 roku, w szóstym roku i dziesiątym miesiącu pontyfikatu".

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @jan-niezbendny 1 lipca 2024 21:05
1 lipca 2024 21:20

Coś źle zrobiłem z linkiem w poprzednim komentarzu. Poprawiam.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 1 lipca 2024 21:05
1 lipca 2024 22:47

No proszę to 2 dni po swojej pierwszej śmierci (polska wiki 26 lipca) od melonów i igraszek umiera samotnie na apopleksǰę. Tak dla pewności?

 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 1 lipca 2024 22:47
1 lipca 2024 23:11

Nie chce być inaczej. :( "pontifex ipse apoplexia moritur secunda hora noctis, solus in cubiculo nemine vidente, cum eo die laetus etiam concistorium habuisset, pontificatus sui anno sexto, mense decimo, quinto Calendas Augusti, MCCCCLXXI". 

Wzmianka o tym, że w przeddzień był w dobrej formie i nawet prowadził konsystorz, i mnie wydaje się delikatną sugestią. O melonach Platina nie wspomina. 

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 1 lipca 2024 23:11
1 lipca 2024 23:20

To może próba podsumowania. Paweł II zmarł naturalną śmiercią, czy z dobitki po karnym? Karny to oczywiście nieudany zamach.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 1 lipca 2024 23:20
1 lipca 2024 23:53

Poszlaki nie są jednoznaczne, ale jakoś ten Platina mnie przekonuje swoją powściągliwością w sądach zarówno o papieżu, jak i jego przeciwnikach. Jednak nie wydają się nimi być w pierwszym rzędzie akademicy, zwłaszcza ich "pontifex maximus" Pomponiusz, a sam papież, po początkowo gwałtownej reakcji, z większością z nich dochodzi do ładu. Pomponiusza wręcz ratuje z poważniejszej opresji. Zresztą Platina chyba nie do końca wierzy, że spisek miał miejsce (nie czytałem całości i opieram sie tylko na pobieżnym przeglądzie). Wloska badaczka sugeruje, że za ewentualnym spiskiem stali "pioschi", więc może i oni zadziałali trzy lata później. I w tym miejscu trzeba zadać pytanie - co kto osiagnął? W konklawe kandydat "pioschi" przepadł, do małżeństwa Zoe z Iwanem doszło (tu sprostowanie: nie była katoliczką, mimo że pozostawala pod opieką papieża). Do unii już nie, ale to mogły być tylo papieskie iluzje, a nie realna mozliwość. Obawiam się, że wiele pytań zostanie bez odpowiedzi albo raczej znajdzie odpowiedzi bez specjalnych dowodów, za to w ramach jakiejś ogólnie przyjętej wizji wydarzeń.

Natomiast Kallimach w relacji Platiny wyrasta już nie na uczestnika, a na przywódcę - o ile było czemu przewodzić. Tak w każdym razie był postrzegany na miejscu.

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool
2 lipca 2024 00:31

Z tą datą śmierci sprawa jest rzeczywiście zastanawiająca. Nie tylko Wikipedia (w kilku wersjach językowych, do których zajrzałem), ale także encyklopedia New Advent i strona Catholic Hierarchy podają datę 26 lipca, a u Platiny jest 28. Tak jest w wydaniu z 1485 roku. Chyba że źle przeliczam datę, ale tak samo zrobiono to w angielskim przekładzie (kalendy to pierwszy dzień miesiąca; inne daty odlicza się wstecz do najbliższych mających nadejść). Zakładam, że jest dobry powód, by traktować informację Platiny jako jego omyłkę.

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @Alfatool
2 lipca 2024 10:34

"Będąc niedbale ubranym i wyglądając blado, wciąż mnie ponaglał i czasami groził mi mękami, a czasem śmiercią, chyba że się przyznam". 

I o śmierci papieża:

"Przez dwa lata byłem kuszony, a raczej zwodzony tymi nadziejami, aż w końcu postanowiłem udać się z kardynałem Mantui do Bononii, której był legatem.  Ale Paweł zabronił mi i (na swój żartobliwy sposób) powiedział, że mam już dość dowcipu i potrzebuję raczej bogactwa niż nauki. A teraz, gdy spodziewałem się ulgi po tylu kłopotach i cierpieniach".

Straszne te tortury papieskie podówczas były...

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 1 lipca 2024 23:53
2 lipca 2024 10:49

Moim zdaniem sprawa wygląda w ten sposób, że w normalnym życiu dokonujemy ocen rzeczywistości na podstawie dużo mniej uchwytnych przesłanek niż te wszystkie tu opisane i zgromadzone. Wszystkich faktów w żadnej tak naprawdę kwestii  nie jesteśmy w stanie poznać, a jak znamy już jakąś postać, to nie znamy jej wszystkich stanów ducha dzień po dniu.

Wiemy jednak kto jakie wartości wyznaje, z czego wynikają motywy działań. Więc osobistych ocen bać się nie powinniśmy, zaznaczając że są osobiste.

Humanistyczne reguły gry zaszczepiane przez naszą rzeczywsistość straszą nas tym, że oceny powinniśmy zostawiać dla siebie, żeby kogoś nie skrzywdzić oceną zbyt pochopną.

Zazwyczaj kończy się to tym, że chcemy wyrazić swą kategoryczną ocenę w sytuacjach równie kategorycznych - np. widząc kij bejzbolowy śmigający z wielką prędkością w kierunku naszego nosa.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @Alfatool 2 lipca 2024 10:49
2 lipca 2024 10:59

Piękne podsumowanie braku własnego zdania przez osoby, które mają wolną wolę i umysł zdolny przeanalizować fakty, które są im znane. 

Wyrażenie własnego zdania to ryzyko, ale bez ryzyka nie ma rozwoju umysłowego i lepszego poznania danej rzeczy. To mniej więcej tak, jakby unikano eksperymentów, bo mogą się nie udać. 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 2 lipca 2024 10:34
2 lipca 2024 11:35

Niestety, na groźbach się nie skończyło i tortury naprawdę były. Sam Platina doświadczył łoża sprawiedliwości, podobnie jak inni aresztowani. Przynajmniej jeden, według relacji Platiny, nie przeżył tych pieszczot. Przesłuchania nadzorował Vianesio Albergati (wspomniany juz wiceszambelan), "rozsiadłszy się na wyściełanym krześle niby drugi Minos". "Wziąłbyś Zamek Świętego Anioła za byka Phalarisa - pisze Platina - tak sklepienie rozbrzmiewało krzykami tych nieszczęsnych młodzieńców".

Trudno cytować wszystko z tego obszernego rozdziału, ale następujący fragment wydał mi się szczególny:

"Dwa dni później lekarz Pawła, Krzysztof z Werony, przybył do mnie od papieża i radził mi zachować spokój i nadzieję na szybkie odzyskanie wolności. Zapytałem go, w jakim czasie można się tego spodziewać? Nie (powiedział szczerze, przy wszystkich), nie tak szybko, aby papież nie został oskarżony o lekkomyślność i okrucieństwo za to, że robiąc tak wielki szum pojmał i torturował tak wielu ludzi, a następnie wypuścił ich natychmiast jako niewinnych. Ale Paweł nie pozostawił tak tej sprawy, zmieniając boqwiem zdanie na podstawie bieżących doniesień, oskarża teraz o herezję tych, których wcześniej oskarżył o zdradziecki spisek".

Tego wątku chyba nie będziemy ciągnąć, skoro Kallimacha i tak tam nie było, ale chyba warto w ogóle głębiej poznać jego rzymskie środowisko, bo cokolwiek stało się później miało korzenie w tym, co było wcześniej. Z tamtego kurzu... itd. 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @OjciecDyrektor 2 lipca 2024 10:59
2 lipca 2024 12:10

Gorzej, jeśli ryzykancki umysł bierze za fakty urojenia własnej ignorancji. Bez osobistego przytyku. To przestroga dla wszystkich, nie wyłączając mnie. ;)

zaloguj się by móc komentować

Alfatool @jan-niezbendny 2 lipca 2024 11:35
2 lipca 2024 12:20

Podczas pobytu w Rzymie Platina związał się z Accademia Romana , kręgiem około dwudziestu humanistów, na którego czele stał Pomponio. W 1468 roku grupa została uwięziona pod wieloma zarzutami [4] , w tym herezji , niemoralności i spisku przeciwko papieżowi. Ten ostatni zarzut został wycofany z powodu braku dowodów, podczas gdy w pierwszym przypadku zostali uniewinnieni. Jednakże członkowie Akademii Rzymskiej zostali uznani za winnych niemoralności .

Papież Sykstus IV mianuje Platinę na prefekta Biblioteki Watykańskiej , fresk Melozzo da Forlì , ok.  1477 , ( Muzea Watykańskie )

Po zwolnieniu 7 lipca 1469 r. spodziewał się, że ponownie znajdzie się na usługach Pawła II, który jednak odmówił jego usług. Platina zagroził zemstą i wykonał swoją groźbę, gdy za namową Sykstusa IV napisał swoje Vitæ Pontificum Platinæ historyci liber de vita Christi ac omnium pontificum qui hactenus ducenti fuere et XX (1479). Maluje w nim swojego wroga jako okrutnego i arcywroga nauki. Przez stulecia wpływało na opinie historyczne, dopóki krytyczne badania nie wykazały czegoś innego.

To cytaty z angielskiej wiki. Niestety do krytycznych badań linków nie ma, więc przyjmijmy, że Platina jednak był propagandystą, a nie rzetelnym opowiadaczem. W dodatku "wpływowym".

 

zaloguj się by móc komentować

jan-niezbendny @Alfatool 2 lipca 2024 12:20
2 lipca 2024 12:47

Dzisiaj już nie będę miał czasu, ale odpowiem. Prywatnie, bo to już trochę off topic.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @jan-niezbendny 2 lipca 2024 12:47
2 lipca 2024 16:34

Mój problem dyskusji z Panem jest taki, że Pan nie masz własnego zdania, a jedynie cytujesz opinie innych. W dyskusji można i należy prxytaczać opinie innych, aby interlokutor mógł sie zorientować na podstaeie czego wtsnuwa ktoś takie, a nie inne WŁASNE wnioski. Ale jeśli ten ktoś nie ujawnia l, co myśli o tym i jakie wnioski wyciąga, to dyskusja sorowadza wię jedynie do żonglowaniem cudzymi opiniami. A to jest mało r9zwijające umysłowo. W dyskusji normalnej oczywkstym jest, że coś może okazać się urojeniem, fałszem. Ale tylko zadufany w sobie idiota bedzie do tego podchodził ambicjonalnie i bał się, że miże okazać się, że jego wnioski, tezy są fałszywe. My tu się nie krępujemy i stad dyskusje zawsze coś odkrywają i są zawsze korzystne umysłowo dla wszystkich dyskutantow. I dlatego zachęcam Pana do większej otwartości i ryzyka. Bo na razie zauważyłem tylko tyle, że potrafi Pan bardzo szybko odszukać w necie bardzo wiele odniesień do faktów i zdarzeń, ktore omawiamy i wyłapywać tylko nieistotne dla wątku nieścisłości. N8e jesteśmy encyklopedystami i nie pozwolimy się utonąć w madie mnostwa nieistotnychbszczegółów - to metoda stosowana bardzo często przez certyfikowanych ekspertów, zwanych profesorami, którzy piszą książki, podajac mnóstwo szczegółów, by na końcu zostawić czutelnika z niczym - "nie możemy z całą pewnością stwierdzić jak było"....to ja się pytam - po cholerę pisać książki, z których nic nie wynika? My tu uzupełniamy tę bolesną lukę i stawiamy tezy "nienaukowe", ale przynajmniej PRAWDOPODOBNE. I to są prawdziwe badania, bo kazdy może tu z nami wejśc w dyskurs i jeśli wie coś więcej, to się zaprezentować i powiedziec, jak wg niego było czy jest. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować